Tereny Valfden > Zakończone wyprawy

Pies wojny

(1/2) > >>

Samir:
Nazwa wyprawy: Pies wojny
Prowadzący wyprawę: Narrator
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: pozwolenie prowadzącego
Uczestnicy wyprawy: Samir

Środek valfdeńskiego lata nie rozpieszczał, jak uznał Samir. Słońce prażyło bezlitośnie, a w zasięgu wzroku nie bylo widać żadnego, najmniejszego nawet skrawka cienia, co rumak zabójcy zdawał się znosić coraz gorzej. Szedł powoli, mauren nie forsowałby konia w taką pogodę, ale ogier i tak nie wyglądał na zachwyconego pogodą, daleko mu było oczywiście do morderczego zmęczenia czy wręcz zajeżdżenia, wyglądał po prostu na znużonego, wszak za nim długa droga, razem z Samirem przebyli szlak z Kruczego Gniazda niemal po sam Golinog. "Perła" gminy Aqtos rysowała się już w zasięgu wzroku, trakt prowadził prosto do bram, wiodąc przez spalone bezlitosnym słońcem pola. Mauren poklepał wierzchowca po karku i pochylił się nad nim.
- Jeszcze kawałek - pocieszył konia, który w odpowiedzi zarżał przyjaźnie.

Narrator:
Słońce rzeczywiście bezlitośnie paliło, jak to miało w zwyczaju w środku lata. Wszyscy którzy nie musieli pracować w polu pochowali się do chat i starali jakoś przetrwać do wieczora, choć i ten zapowiadał się równie morderczo, nie zdawało się to jednak Samirowi przeszkadzać, wszak urodzony w dużo gorętszym klimacie znosił tę porę roku znakomicie. Mijał właśnie nieszczęśliwych robotników uwijających się przy budowie umocnień, dało się zauważyć iż Golinog się powiększa i z inicjatywy pani tych ziem zaczyna rozbudowę, wymieniając stare, drewniane umocnienia na solidne, kamienne mury, wzdłuż dróg ciągnęły karawany pełne materiałów, a brygadziści koordynowali prace, świadomi limitu czasowego. Wojny się nie spodziewali, ale zimy już tak. W takiej atmosferze Samir dojechał do starej bramy, wciąż jeszcze stojącej, choć niedługo już zapewne, dało się poznać przygotowania do rozbiórki.
Miasto w środku lata, jak na kupieckie miasto, żyło pełnią życia. Wśród zaułków słońce nie dawało się tak mocno odczuć, a ryneczki pełne były zacienionych straganów czy dających zbawczy wręcz cień. Jako jeden z wielu podróżnych mauren nie zwrócił na siebie większej uwagi, ot, kolejny przybysz w niekończącym się strumieniu kolejnych.

Samir:
Miasto przywitało go standardowym zgiełkiem gęsto zaludnionej, żyjącej z handlu i wymiany dobrami miejscowości. Typowe jak uznał i czuł się tu jak ryba w wodzie, świadom korzyści płynącej z anonimowości tłumu, w którym mógł niepostrzeżenie kogoś okraść czy nawet wbić nóż w brzuch i odejść spokojnie, nie zwracając na siebie większej uwagi, jeśli tylko wiedział jak wykorzystać moment. Teraz wolał nie ryzykować, przybył tutaj niemalże w majestacie prawa, gotów ścigać groźnych przestępców, za opłatą oczywiście. Mauren uśmiechnął się w duchu na myśl o tym jak on, najemny zabójca, ma zamiar odszukać ściganego listem gończym bandytę niby rycerz Bractwa Świtu. Z krzywym uśmiechem na twarzy skierował rumaka przez tłum, łagodnym stępem kierując się w stronę strażnicy, gdzie miał porozmawiać z kapitan straży, wypadało się w końcu zapowiedzieć, dać znać o chęci wykonania zlecenia.

Narrator:
Tłumy ludzi stopniowo ustępowały w miarę jak mauren zagłębiał się w wąskie uliczki miasta, kierując w stronę strażnicy. Dawniej stojący nieopodal palisady budynek zajmowany przez straż przestał spełniać wymogi ciągle rozrastającej się formacji obronnej Golinoga toteż burmistrz wyznaczył nowy budynek, mieszczący się w połączeniu bramy z wieżą, nieopodal rynku, co przemieściło straż niemal do serca miasta. Nowe pomieszczenia zostały szybko zaadaptowane na potrzeby strażników, a i nowa lokacja przyniosła wiele plusów w przeciwieństwie do starego budynk.



Mauren po niedługim czasie odnalazł właściwą ulicę, a koń stanął przed okazałą Bramą Kuśnierską, zaułek za nią mieścił bowiem najlepsze zakłady kuśnierskie w Golinogu, na ich cześć zatem ochrzczono okazały portal. Wejście do strażnicy mieściło się tuż za bramą, a sama straż ulokowała się w wieży, zawsze gotowa do szybkiej reakcji.

Samir:
Niebrzydka rzecz, ocenił w myślach Samir, przeprowadzając konia przez bramę. Podkute kopyta wierzchowca stukały donośnie o wybrukowaną uliczkę, potęgowane dodatkowo przez echo, nie trwało to jednak długo, moment później mauren wyłonił się po drugiej stronie i skręcił w lewo, ku wejściu do strażnicy. Odnalazł wzrokiem koniowiąz, jak przystało na większe miasto nie w formie zwykłego, wiejskiego kawałka drewna, a w postaci eleganckiego słupka z ładnie wyrzeźbioną końską głową na szczycie, jasno komunikując swe zastosowanie. Samir przerzucił nogę nad głową Decebala i zsunął się z siodła i okręcił wodze przez słupek, przewiązując je lekko, a następnie skierował się w stronę strażnicy.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
Idź do wersji pełnej