- E, bez nerwów, spokojna twoja, nic nie pierdolnie - zbagatelizował krasnal i rozsiadł się koło jednej ze skrzyń, cały czas pykając z fajki - Jak chcesz to pomóż, mus ci się lepiej znać niż nam najwyraźniej. W ogóle to Hossod jestem, kapitan i właściciel tej oto łajby - machnął ręką na jednego z pachołków, który odwiązał cumę z nadbrzeża i długą tyczką odepchnął barkę, a drugi pomocnik postawił pojedynczy maszt, łapiąc nieco ciepłego, wiosennego powietrza. Łódź w akompaniamencie upiornego skrzypienia zaczęła opuszczać port.