- Smoki, ryboludzie, przeklęte statki. Jak na moje to już sobie dziś dość naopowiadaliśmy i jako kapitan zarządzam capstrzyk. Spokojnych snów panowie.
I by dać przykład sam jako pierwszy odszedł od stołu i udał się do swojej kapitańskiej kajuty. Tam tylko ziewnął, zrzucił z siebie całe żelastwo, i przeciągnął się ospale. Omiótł wzrokiem porozrzucane części zbroi i od niechcenia zabrał się za jej układanie, by to wyglądało jakoś po ludzku. Bronie odłożył w pochwach na stół, by w razie ataku mógł szybko chociaż z samą kuszą i gaciach wybiec na pokład. Tak przygotowany dokończył flaszkę rumu i położył się spać.
W jego ślady poszła reszta załogi. Przed akcją należało być wypoczętym, więc jeden obok drugiego spali w kubryku, koja w koję. Tylko nieliczni pozostali na nocnej warcie. Ktoś musi pilnować sterów, żagli czy bocianiego gniazda. Z czasem nie było wiadomo czy to wiatry, czy chrapanie Bękartów.