Nawaar podszedł do miejsca, w którym siedział jego cel. Biednak miał teraz ciężki żywot, ale może teraz pójdzie po rozum do głowy! - Panie, Lorens. Zaczął spokojnie, bo wiedział, że człowiek nie jest w stanie mu nic zrobić. - To są pozdrowienia od tutejszych klientów, mają pana dość w tym lokalu i słuchania głupot, które pan wygaduje. Zwłaszcza, że chodzi o te chore teorie. Niech pan trzyma język za zębami, bo codziennie będziesz mieć pan sranie jakich mało, nie zna pan dnia ani godziny. Zagroził mu. - Jeżeli zgadza się pan na moje warunki i zamknie pan w końcu japę tu i wszędzie indziej, niech pan coś powie poza zwykłymi stęknięciami. Rozumiemy się? Teraz wystarczyło poczekać, aż człowieczyna się odezwie po ludzku.