Kiellon sobie siedział w wozie, który na rozkaz Dravena ruszył. Kolejny raz zrobiło się nie wygodnie po kilku kilometrach pojazdem, rzucało z racji słabej nawierzchni drogi oraz tego, że Alojz zapierdzielał jak opętany i pewnie zdawało mu się, że wozi ziemniaki. W każdy razie prędkość nie malała, lecz i wyboi nie brakowało. W końcu dojechali, jakby się mogło wydawać do kolejnego przystanku. Brodacz wiedział, że łatwo jest sprowokować człowieka, ale żeby tak wybuchnąć, tylko dlatego, iż nagle stanęli? Przecież różne przeszkoda mogą być na drodze od zawalonych drzew, po bandytów a nawet trolle jak się za chwile okaże. Oczywiście paladyn ruszył za przełożonym i zobaczył znak na pobór opłat, i obok stojącego trolla. Krasnoludy niekoniecznie się z nimi dogadywali, bo różne historie słyszał o tej rasie, ale ten akurat może być inny niż te z kontynentu. - Ale wielki Troll?! Jak ja was dawno nie widziałem na żywo. Słuchaj jaką masz umowę z panem tych ziem? Zapytał w prost o relacje z Kazikiem, bo pewnie musieli się dogadać, że jeden naprawia i pilnuje mostu, a drugi się mu nie wtranżala w interes.