Krasnolud kierując się zasadą, że najpierw ochroń siebie, a później narażaj życie za innych, by móc nadal żyć! Zjebał po całości. Brodacz tak zapatrzony z odzyskania swego, zgłupiał zakładając pełną zbroję w takiej sytuacji. Głupota, głupotę goni, nie czystym idiotyzmem się wykazał, bo nie dość, że kolejna osoba zmarła to jeszcze on sam poniósł śmierć! Właściwie pierwszy cios wyłączył go całkowicie z życia, bo przebity kręgosłup sprawił, że niemal nic nie poczuł nawet zapachu i pozostałych okropności. Jednak śmierć nie przyniosła mu ukojenia jak zawsze myślał, że istnieje taka szansa, ale nagle coś dziwnego go zaczęło piec na prawej dłoni! Jakieś znamię się pojawiło, którego nigdy nie miał. Brodacz nawet się nie zorientował, że jest gdzie indziej jeno zastanawiał się nad pochodzeniem tego znaku, potem połączył kropki i wyszedł mu obrazek. Zartat. Innego wytłumaczenia nie widział, pęknięta tarcza była tego dowodem, że fatalnie postąpił i został naznaczony. Paladyn chciał w drugiej chwili zakryć znamię, ale wolał nie dlatego, że teraz ma absolutną pewność, że ktoś ich z góry obserwuje! Dopiero rozglądając się dookoła zdał sobie sprawę, że nagle jest w sielankowym miejscu można powiedzieć, że w raju! Cisza, spokój, ciepło i miło nawet niedaleko siedział Funeris, który zajadał sobie jabłko. - Masz ich kilka? Zapytał, wyciągając naznaczoną prawicę, pominął opowiadanie wizji ze względu na to, że były podobne. - Miałem niemal to samo.