Szkoda, że Dypold nawet gestem, nie odpowiedział na pocieszenia brodacza, ale cóż czas pokaże czy będzie miał okazję na zaprzyjaźnienie się. Teraz nastała głucha cisza jakiej dawno brodacz, nie doświadczył! Ostatnie sprawy związane z załatwieniem wszystkiego, sprawiało, iż w życiu Kiellona wiele się zmieniło. Teraz wyprawa na szybkiego i nagle spokój z dziwnych przemyśleń, wyrwał ich głos Longinusa, zwiastującego nieznanych jeźdźców. Paladyn wydział już za dużo, by pozwolić sobie na nieprzygotowanie i gdy, miał wyciągnąć pistolety, zauważył chyba jak każdy, że ów nieznajomi są jednak znajomymi, ale o zupełnie innych twarzach! Melkior?! Ale jak? Przecież trupy nie powstają w takiej formie jak za życia! Krasnolud widział wiele już umrzyków w swoim życiu, ale w tak dobrej kondycji nigdy! Z drugiej strony wiedział, o istnieniu czarnej magii, także widocznie było to kwestią czasu, że będzie mógł spotkać jej dobre oblicze? O ile czarna magia ma dobre oblicze oraz, że ktoś chce się męczyć tutaj drugi raz i umierać po raz kolejny. W każdym razie ruszyli już większą grupą. Zawsze raźniej, ale nadal milcząco na tę chwilę. Wtedy też ukazały się zwłoki, wiszące na drzewie. Kiellon podniósł wzrok. Nerwy w nim zebrały i wybuchł! - Rodzina?!! Kurwa rodzinę zabili, nie oszczędzając dziecko!! Ja pierdole! Widzę, że za mało się ostatnio naoglądałem. Do kurwy nędzy trzeba ich ściągnąć. Marduke rozkazy? Nie chciał jeszcze sam podejmować decyzji, by dać Henrykowi i temu drugiemu pretekst do szkalowania go, przynajmniej na razie!