Na krótką chwilę długoucha wstrzymała oddech. W swoim życiu wiedzę o zwierzynie zdobywała na kilka sposobów. Najważniejszym oczywiście były jej własne doświadczenia. Czymś innym jest coś zobaczyć, a czymś innym jedynie o tym przeczytać, czy usłyszeć. Każdy inaczej rozumie "ogromny" czy "piekielnie szybki". Jednak Tinuviel, mimo swojego wieku, nie spotkała przecież wszystkich istot zamieszkujących Północ. Tak po prawdzie to zapewne nawet połowy nie.
Innym źródłem wiedzy były księgi. Myśliwi niechętnie je spisywali, ale jak już się jakieś trafiały, to były niewątpliwie pomocne. Zwykle zawierały jakieś szkice, miary i wagi zwierzyny.
Ostatnim sposobem pozyskiwania wiedzy byli inni ludzie. To było zwykle najbardziej zdradliwe źródło. Każdy w końcu inaczej postrzega świat. Szczególnie problem bywał z mężczyznami. Dla niektórych wilk, przed którym uciekali, miał dwa metry w kłębie, świecące oczy i łapy wielkości stołu. Wszystko to, by swoim tchórzostwem nie skrócić pewnego narządu. Ci natomiast, którzy owego wilka pokonali, wydłużali wcześniej wspomniany narząd podobnymi opowieściami, ale z lekceważącymi westchnięciami, które miały podkreślić, jak łatwy to był przeciwnik.
I właśnie podobnie niesprawdzone opowieści Tinuviel słyszała o barghestach. W księgach, które czytała, były jedynie wzmianki, a opowieści spotkanych myśliwych potrafiły zapewnić słuchającemu gęsią skórkę. Elfce daleko jednak było teraz do przerażenia. Raczej zaciekawiły ją istoty nad strumieniem.
Odzyskując oddech, długoucha napięła łuk. Szybko oceniła odległość i możliwy czas reakcji tych zwierząt. Wiedziała, że nie zdoła zdjąć wszystkich. Ten najdalej będzie musiał poczekać. Wymierzyła do pierwszego z barghestów. Nie stał do niej całkowicie tyłem, więc widziała dobrze jego szyję. Nie była pewna budowy głowy tych dziwnych stworzeń, więc nie chciała ryzykować, mimo posiadania srebrnych strzał.
Wypuściła pierwszy pocisk i bez zastanowienia sięgnęła po następny i nałożyła go na cięciwę. Zrobiła to tak szybko, że była już gotowa do następnego strzału, gdy zwierzęta zauważyły, że jedno z nich umiera. Długoucha przestała zważać na możliwe trofea, które by pozyskała. Te istoty były dla niej tak dziwne i niepokojące, że nie od razu będzie chciała którekolwiek z nich choćby tknąć.
Druga strzała podobnie jak poprzedniczka wylądowała w szyi barghesta. Długouchej zostało tylko jedno zwierzę. Straciła już element zaskoczenia. O ile drugi barghest zdołał jedynie zwrócić się w jej kierunku, by ruszyć do ataku, o tyle ostatni, mimo że znajdował się dalej, ruszył już wściekle w jej kierunku. Dopiero wtedy Nessa zanotowała, że oczy tych istot wydaje się, że płoną. To jej nie pomagało. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl, by odrzucić łuk i chwycić miecz. Srebrny oczywiście. To był ułamek sekundy, gdy długoucha straciła zimną krew. Długie łapy (ręce? Nie była pewna, jak je określić) barghesta, które teraz napinały się w biegu, uzmysłowiły elfce, że to idiotyczny pomysł. Dosięgnąłby ją bez problemu, a mieczyk za bardzo by nie pomógł.
Przez kilkadziesiąt lat Tinuviel zdążyła już nabyć kilka odruchów. Oczywistym było zatem, że równie szybko jak pozbywała się strzały, nakładała kolejną. I tak w ciągu dwóch sekund na jej cięciwie znajdował się kolejny pocisk. Barghest nie czekał oczywiście na długouchą. Do tego momentu zdołał już skrócić dystans o ponad połowę. Zachowywał się jednak przy tym tak, że Nessa nie była całkowicie pewna, gdzie się znajduje. Metr w prawo czy w lewo? Nie potrafiła tego wyjaśnić, więc odczekała jeszcze jeden oddech. Fakt, że zmysły płatały jej figla, zrzuciła na karb ciemności nocy i wyczerpania. Jak widać notatki, które czytała, były niepełne.
Całkowitą pewność, gdzie znajduje się zwierzę, Tinuviel nabrała w momencie, gdy jej przeciwnik wybił się, by pazurami dosięgnąć elfki. ÂŁuk jednak miała ciągle napięty, a lata doświadczeń nauczyły ją, że jedynie spokój może uratować łucznika, więc w ostatniej chwili wypuściła strzałę.
29-3=26 srebrnych strzał
0/3 bargesty (chyba że MG zadecyduje inaczej odnośnie ostatniego)