Chwilę tak błądziłeś. Napotkałeś na karawany maureńskie, elfie, krasnoludzkie, niziołkowe, mieszane. Niestety większość albo Cię zlewała, albo wymijała się. W końcu jednak, po zagadaniu do dwuosobowej grupki: krępego maurena z dredami i elfa o oczach zielonych jak trawa w Veris i włosach niczym kłosy zboża.
- A wybieramy się do Atusel.- odrzekł ten z dredami. Ciemnoskóry. Miał niski, ciepły głos, także z oczy miło mu się patrzyło. Był ubrany w kasztanowy kubrak i popielate spodnie, oraz długie do kolan kozaki, także barwy kasztanu.
- Pod warunkiem, że potrafisz zapewnić ochronę.- dodał elf, tak jakby korektował swego czarnego towarzysza. - Nie wiadomo, co to się spotka z Raschet do Atusel.