//b wróciłem, lekki zapiernicz miałem :/
Samil wchodząc do pomieszczenia wyczuwał niebezpieczeństwo. Spodziewał się jakiegoś zwierza, a tu najgorszy możliwy kaliber.... ludzie. Ledwo przeszedł przez próg, a już ruszyli w jego stronę. Początkowo chcieli we dwóch naraz, ale korytarz był zbyt wąski, aby pobiegli obok siebie. Ten z przodu wyciągnął miecz i zaatakował, podczas gdy drugi z nich wyciągnął sztylet i zrobił zamach próbując namierzyć człowieka. Samil natychmiastowo zablokował uderzenie mieczem. Bandyta zachwiał się, ale natychmiast wycofał się gdzieś tak na dwa metry. Samil nie wykorzystał błędu przeciwnika, po prostu nie zdążył. Drugi bandyta ciągle mrużąc oko celował w głowę i w sumie tyle, ewidentnie chciał dać pole do popisu koledze. Kolega ten nie bacząc na fiasko poprzedniego ataku, ruszył ponownie. Samil ponownie zablokował uderzenie i używając znacznie więcej sił niż ostatnio, odepchnął przeciwnika. Ten przewrócił się na podłogę, tuż pod nogami celującego bandyty. Ten gdy tylko jego towarzysz wywinął orła, rzucił sztyletem. Sztylet leciał w kierunku głowy Samila, przeciął powietrze i wylądował.... na drzwiach. Samil kucnal i długie celowanie poszło na marne. Rozwścieczony bandyta wyjął miecz i ruszył na Samila. Podeptał trochę swojego kolegę po klatce piersiowej i nogach, ale nie przewrócił się. Samil skrócił dystans i wyszedł na przeciw bandycie. Zaczęło się starcie. Samil próbował wsunąć miecz w przeciwnika. W serce, brzuch, nogi, a nawet głowę. Lecz za każdym razem, albo był blok, albo odskok. Leżący bandyta wstał i postanowił zmienić się rolami. Otrzepał się, wyjął sztylet i zaczął celować. Najprawdopodobniej uznał, że jego kolega sobie nie radzi, więc trzeba pomóc. Jedno trzeba było zauważyć w tej walce, Samil starał się nie wychodzić na arenę, zdawało mu się, że publiczność go po prostu zlinczuje, więc wszystko chciał załatwić w korytarzu. Role się zamieniły teraz to bandyta atakował, a Samil blokował, lub wykonywał unik. A musiał się bronić ostro, bo bandyta w odróżnieniu od niego, atakował w kierunku brzucha, nerek.
Jeden z ataków bandyty (prawdopodobnie przez zmęczenie walką) był po prostu wolny i niezbyt szybki. Samil odbił miecz przeciwnika i kopnieciem usadowil go na kolano. Bandyta ze sztyletem z tylu widział tylko plecy kolegi, więc gdy ten uklakl, uznał to za sygnał i rzucił w głowę Samila. I trafił! Ale w głowę kolegi, który chcąc odpowiedzieć na upadek na kolano, wstał i wykonał zamach. Sztylet trafił idealnie w tył głowy, na wysokości linii oczu. Samil zauważył na twarzy trafionego bandyty, jak uchodzi z niego dusza. Zrenice stały się wielkie, jakoby miał czarne oczy, a z ust zaczęła wypływać krew. Krztusił się własną krwią, upuścił nawet miecz, który wylądował na ziemi. Bandyta miał problem z oddychaniem, jego ruchy też nie były zbyt predkie, ale jeszcze próbował wyciągnąć sztylet. Lecz było już za późno. Samil przebił mu płuco, tak, że ostrze wyszło z drugiej strony. Widział jeszcze w jego oczach coś na kształt podziękowań, że uratował go od cierpienia. Odepchnął bandytę z miecza. Martwy bandyta wylądował tuż przed drugim przeciwnikiem. Pech chciał, że upadł na rękojeść sztyletu, który wbił się jeszcze mocniej i część ostrza wyszła z drugiej strony, tuż obok prawego oka. Samil zaczął zbliżać się do drugiego przeciwnika.