Kiellon i Marduke
- Charakter... Był spokojny i rozważny. Nie znam się na "psychologii". Sumienny na pewno, zawsze wszystko na czas miał zrobione. Także nie opuszczał treningów w bractwie. ÂŁatwo nawiązywał przyjaźnie. Nigdy na siłę, ale po prostu dobrze się z ludźmi dogadywał po prostu. Jakiś czas temu to się zaczęło... taak... znikał wieczorami, gdzieś się szlajał kolokwialnie mówiąc, ehh. Brałem to za młodzieńcze wybryki, bo może chciał trochę poszaleć skoro zawsze taki pilny i tak dalej. Wychodził wieczorem, wracał rano... Jeśli chcecie zobaczyć jego pokój, to znajduje się tutaj- wskazał na zamknięte drzwi do pokoju syna. - Później to ustało, uspokoił się, aż do tej tragicznej chwili wszystko było w porządku. Wrogów chyba nie wiem, z resztą nie znałem jego znajomych aż tak dobrze. Głównie byli to ludzie z bractwa, ale to dobrzy chłopacy są. Przychodziła do niego też rudowłosa dziewczyna. Myślałem, że wreszcie się zakochał i wyprowadzi się z domu, założy rodzinę no i jego wybranka da potomka, a nazwisko du Camp nie zginie... Ale już za późno. Wraz z moją śmiercią przepadnie i nazwisko, i ziemia. Za skórę nikomu nie mógł zaleźć. Naprawdę był "grzeczny", nie miał podejrzanych interesów. Chyba... W moim odczuciu był naprawdę dobrym synem, ale to pewnie dlatego, że to subiektywna ocena zatem jest niewiele warta. Proszę, wejdźcie do jego pokoju. Ja nie mam na to siły... psychicznej.
Eve i Gorn
Anielica weszła na gruzy i kamienie, między którymi zaczynały rosnąć już natrętne rośliny. Przeważnie były już sporych rozmiarów, gdyż minęło kilkadziesiąt lat od opuszczenia zamku przez maga. Na środku rycerze Zartata mogli zobaczyć zarys jakiegoś stołu, a dalej zbutwiałe szafy, w których znajdowały się szklane naczynia jakby do eksperymentów. Antarii obejrzała się, jednakże nie znała się na alchemii i ciężko jej było określić do czego służyła aparatura. Były tam jakby foremki w kształcie płaskich tacek, różne wiaderka, łopatki, szklane sześciany.
Gdy poszło się dalej w głąb Aerilonu można było dostrzec wgłębienie w ziemi. teraz nieco przysypane i zarośnięte, ale to były przejścia, w których coś się kryło.