- Och! Medyka? Taaaak, mamy, oczywiście- pokiwał szybko głową Marcel. - Przyślę go do pana celi, chodźcie za mną, pokażę wam wasze pokoje- całe towarzystwo miało okazję iść szerokimi korytarzami, których ściany ozdobione były niezwykle starannymi kopiami słynnych obrazów. Przedstawiały one anioły, smoki, wyobrażenia bóstw, wszystkie valfdeńskie rasy w scenkach rodzajowych i bitewnych. Szczególnie uwagę zwracał obraz "Bitwa na Zielonych Równinach", pokaźny i reprezentatywny, z zachowaniem wszystkich najmniejszych szczegółów. Zachwycał dobraniem barw, obmyślaną kompozycją panoramiczną, a także wrażeniem ruchu walczących postaci.
- Chyba nie odmówicie malarzowi talentu? To prawdziwe majstersztyki!- klasnął w dłonie de Nodier, zadowolony z tego, że może się pochwalić zgromadzoną przez lata kolekcją wartą fortunę. - Nie ukrywam, jestem miłośnikiem sztuki. I kobiet...- dwa ostatnie słowa mruknął pod nosem tak, by nikt nie dosłyszał. - W Saint-Eatinne zaś mieszka niejaki Victor Cheng z zachodnich stron wyspy. Przybył tutaj kilkanaście lat temu, gdy miasto było jeszcze wioską rybacką. Szukał weny- wytłumaczył.
Dalej przeszli szerokimi na pięć metrów schodami wijącymi się majestatycznie w górę. Poręcze były pozłacane, a stopnie marmurowe. Na twarzy paladyna oprowadzającego gości pojawił się dumny uśmieszek.
- Dormitorium znajduje się na pierwszym piętrze. Już prawie jesteśmy. Jest to najmniej okazała część kompleksu. Wszak zakonnicy powinni żyć ubogo, skupiając się na najistotniejszych rzeczach dla duszy. Powinni kontemplować światło od Boga przez lekturę, walkę i pomoc innym, a nie szukać wygód. Pragnę zaznaczyć jednak, iż każde "upiększenie", które macie okazję podziwiać, jest na chwałę Zartata. Wszak należy mu się cześć w godnych miejscach, a nie byle ruderach. Choć wierzę, że i w ciemnej szopie znajduje się iskierka boska.
Pokoje znajdowały się po obu stronach węższego tutaj korytarza.
- Cele numer 6, 7,8 i 9 należą do was, panowie- spojrzał na Gorna, Lucasa, Marduke'a i Kiellona. - Dla panienki mam inny pokój gdyż mało tu jest kobiet i mieszkają w innej, wydzielonej części na drugim piętrze. Jeśli będą panowie gotowi, proszę zejść schodami na dół a później na lewo do sali reprezentacyjnej, gdzie czeka syty obiad, poczęstunek, a nawet kawa, jeśli tylko zapragniecie. Tam omówimy sprawy, dla których was wezwałem.
Gdy otworzyliście pokoje, były one skromne, ale bardzo wygodne. Okna wychodziły na sad i okazały ogród z zadbanymi rabatami egzotycznych kwiatów. Po środku znajdowała się też sadzawka z fontanną, w której pływały czerwone ryby. ÂŚciany były białe, meble wykonane zaś z ciemnego drewna. Czerwone, jedwabne poduszki ozdabiały łóżka. Na podłogach leżały cielęce skóry. W pokoju znajdowały się dwa skórzane fotele, niski drewniany stolik, mnóstwo świec i kącik, w którym stała ciepła woda w cebrzyku. Okna były ledwie uchylone przez co białe firany powiewały lekko. Pachniało tam kadzidłami z opium. Dym unosił się wolno i leniwie wypełniając całą przestrzeń.
Drugie piętro wyglądało tak samo jak pierwsze. Długi, prosty korytarz. Tutaj jednak większość pokojów była pusta. W Saint-Eatinne było tylko 6 kobiet, a wszystkie w randze paladyna. - Zaprowadzę panienkę do pokoju, który powstał z połączenia dwóch innych. Domyśliłem się, że skrzydła zajmują sporo miejsca, dlatego kazałem kupić szerokie i miękkie łóżko- mówił.
Anielica była lekko zmieszana, nie spodziewała się takich luksusów, tymczasem Eatinne było naprawdę bogatym miejscem.
W jej pokoju centralną część zajmowało właśnie owo łoże z baldachimem, a także miękki dywan bogato zdobiony ornamentami. Przez uchylone okno balkonowe wpadała świeża morska bryza. - Kufry na rzeczy, toaletka, duża szafa, stół dla czterech osób i pokojówka, wedle potrzeby- wymieniał Marcel.
-Dziękuję, naprawdę- powiedziała Eve, siadając na skraju łoża. - Tak jak powiedziałem... Czekamy na dole- przypomniał i wyszedł, zamykając drzwi. Przez moment do nozdrzy Eve dotarł zapach szykowanego obiadu.