A staruszek wyciągnął swoją tak bardzo kochaną nalewką, którą nie chciał się dzielić, że aż teraz jednak jest temu bardziej przychylny. W dodatku Emerick musiał opowiadać całą historyjkę. - No jak było... Normalnie. Szukałem po lesie, to zauważyłem jakiś sznurek, podążałem za nim i ten.. - Przerwał na chwilę aby opróżnić kieliszek z alkoholu. I zaczął opowiadać dalej. - No i wtedy słyszałem jakieś głosy. Okazało się, że to trabliny tam siedzą, ledwo mnie zauważyły i zaczęły uciekać gdzie pieprz rośnie. Jednego udało mi się trafić z kuszy, zdechł po kilku chwilach, ale zdążyłem od niego się dowiedzieć, że jacyś ludzie je zabierają. No nic, zacząłem podążać za śladami tego drugiego, aż znalazłem się pod jakąś norą, wlazłem do niej, a w niej tak jak się spodziewałem znalazłem i jego. Ten mi powiedział, że oni jedynie pułapki zakładają na dzieci, a potem je dają ludziom, przemytnikom. To jak to się dowiedziałem to polazłem na wybrzeże gdzie znalazłem takich dwóch właśnie i jakiś worek. - Zatrzymał się na chwilę aby nabrać powietrza i poczekał aż sołtys naleje znów, w międzyczasie gdy układał kolejne zdania, to chwilkę się pod nosem uśmiechnął, jakby o czymś wesołym sobie przypomniał. - Po krótkim przekonywaniu jednego z nich, aby podzielili się swoją wiedzą. Okazało się, że dzieci lądują na Zuesh, ale po drodze odbiera je jakiś statek i on właśnie płynie dalej na wyspę. A worku właśnie odnalazłem tą dziewczynkę, a w kryjówce tych bandytów, znalazłem tego chłopca. No i to tyle, dzieci odniesione, a resztę sołtys zna. - Zakończył swoją ciekawą historyjkę, jak to było z tymi dzieciakami.