Vulturius był starym smokiem morskim. Jednak dla tych istot czas się nie liczył. ÂŻyć mogły wiecznie, a im były starsze, tym potężniejsze. Smoki morskie zrodziły się z trzewi samego świata. W chwili, kiedy zastępy smoków ognistych pojawiły się na ziemi, kiedy zawładnęły ziemią i przestworzami, wtedy to z przepełniającej świat magii zrodziła się siła przeciwna - gdyż wszystko musiało być sprzężone w harmonii Adanosa. Z bezmiaru wód i otchłani morskich głębin zrodziły się smoki morskie. Przepełnione mocą dającą im władzę nad morzami, oceanami i wszelką wodą. Tak przynajmniej mówili marynarze kiedy ich pierwsze statki wyruszały w swe dziewicze rejsy... Co się później stało, to już inna historia. Do czasów dzisiejszych przetrwał tylko jeden, jedyny smok morski. Vulturius było jego imię. Zaś jego moc... O niej za chwilę miały przekonać się demony, które śmiały przemierzać wody, którymi rządził on.
Smok przemieszczał się pod taflą wód, zastanawiając się, czy statki Valfdenu są atrapą i mają robić za przynętę, czy jest to wspominana przez Gunsesa flota Valfden. W środku jego smoczego ciała wzbierał gniew i ta pierwotna żądza mordu. Oto ktoś śmiał przemierzać jego wody. Smok czerpał z wody swoje siły, zarówno witalne jak i magiczne. Zaś im więcej było pomiotów pierwszych smoków na ziemi, tym jego moc rosła, aby im dorównać.
Vulturius zaczął atak. Pierwszy raz od tysięcy lat mógł uwolnić pełną swoją moc władzy nad żywiołem, który był mu domem. Zebrawszy w sobie energię magiczną przeistoczył ją w siłę, która otoczyła jego ciało, gdy przypuszczał atak. Podpływając pod statki przeciwników wykonał kilkanaście szybkich obrotów, następnie niby wykonując ósemkę przepłynął dalej i powtórzył ten manewr drugi, a potem trzeci raz. Uwolniona w ten sposób siła sprawiła, że w miejscu gdzie znajdowały się statki w ciągu zaledwie minuty powstały trzy wielkie i szalejące wiry wodne, które okazując swą moc wobec statków demonów, zaczęły je wciągać pod wodę. Smok zaś odpłynął na chwilę, aby zaczerpnąć energię do kolejnego ataku.
Pewne było, że część statków wyjdzie z tego cało. Zwłaszcza okręty będące u jego końców. Natomiast te wpływające na wody, w których powstały wiry oraz te w ich centrach niechybnie musiały spocząć na dnie. Pozostałe były idealnym celem dla floty Valfden. Demony musiały bowiem mocno napracować się nad wyjściem z wirów, a to dawało czas na przygotowanie salwy przez ludzi do odpalenia w ich stronę.
[przedstawienie w którym miejscu powstały wir]
EDIT 1: Vulturius nie wie, które statki są opancerzone a które nie. Dla niego od dołu statek to statek, a nie będzie się wychylać na powierzchnię, żeby nie dostać kulką w łeb.
EDIT 2: Mnie nigdy wir nie wciągnął, więc nie wiem co on może. Proszę GM rozstrzygającego wyprawę o ocenienie bilansu okrętów.
EDIT 3: Nie wiadomo, które okręty są tymi z pościgu...
EDIT 4: Wg mnie, te okręty powinny wyjść całkiem sprawnie z wirów - ale, przez mocowanie się z żywiołem nie przygotowały się do ataku, więc czas kiedy wychodzą z wirów powinien być wykorzystany przez flotę Valfden do ustawienia szyku bojowego i ostrzelania ich gdy tylko wyjdą z wiru i będą w zasięgu.