- Opowieść o Ankorvaacie i Krysztale to długa opowieść - powiedział wampir kiedy dziewczyna znalazła się obok niego w wąskim korytarzu. Odwrócił się do niej, a stał bardzo blisko i dodał -
Miejmy nadzieję, przyjdzie dzień, kiedy będziemy mogli o tym rozprawiać przy butelce porządnego wina. Po tych słowach wampir poszedł kilka metrów w jedną ze stron tunelu, przyklęknął na jedno kolano a ręce rozrzucił na boki. Wyglądało więc tak, jak gdyby jego dłonie wnikały w ściany niczym iluzja. Wampir klęczał na jednym kolanie, rozprostowane ręce trzymał od nadgarstków w szczelinach. Wyczuł palcami przycisk i wcisnął go. Wszystkie mechanizmy w podziemiach działały wolno, wszystkie z opóźnieniem, ten zadziałał błyskawicznie. Dziewięć igieł z każdej strony szybkim ruchem przebiło dłoń wampira. Igły przeszyły dłonie idealnie pomiędzy kostkami. Krew delikatnie spłynęła w dół. Po kilkunastu sekundach ze szczelin dawał słyszeć się syk, jak gdyby ciecz spadła na coś gorącego. Następnie coś w szczelinach rozbłysło bladym światłem. Z dwóch stron korytarza dał się słyszeć huk. Już po chwili z obu stron pędziły strumienie energii. Niczym futryna drzwi, energia przekazywana była z jednej warstwy rudy na drugą. Dwie fale stworzyły w narożnikach tunelu cztery kule energii, która spotkawszy się na środku zaczęła się rozciągać. Korytarz rozświetlił jasnoniebieski blask...
- Zapraszam... - rzekł skromnie i przeszedł przez portal.
Chwilę dekoncentracji, rozstrojenia wszystkich cząsteczek ciała, uczucia rozpadania się molekuł i ponownego ich łączenia. Podróż trwała ułamek sekundy. Z portalu każdy wyszedł tak jak wchodził. Portal w sali do której trafiliśmy był dziesięciokrotnie większy. Zajmował całą ścianę i... był lustrem. Lustrem okutym w solidne ramy, rozciągniętym na całą ścianę. Lustro zdawało się mieć płynną konsystencję, a z głębi dochodziło błękitne światło. ÂŚwiatło to opromieniało salę z której się znaleźliśmy. Była to spora, prostokątna sala. Królowały tu płaskorzeźby, tak charakterystyczne dla wampirów. Sceny bitewne, sceny ważnych i wzniosłych uroczystości. Dokładnie na przeciwko lustra, które było portalem znajdowały się wrota. Ogromne, na całą powierzchnię. Solidne drewno okute metalowymi, stalowymi i złotymi prętami. Na wielkich, ba! Na potężnych zawiasach, o sporej wielkości kołatkach umieszczonych bardzo nisko, bo na wysokości naszych głów.
Wrota były lekko rozchylone. Niby niewielka szczelina, a przeszedłby przezeń dorosły Ork. Wampir podążył na przód i przeszedł przez wrota. Drzwi otworzyły się na oścież. Przed nami ukazała się czerń. ÂŚwiatło poratlu opromieniało schody które prowadziły w dół. Schody pałacowe, wykonane nie dla panów, nie dla hrabiów ani dla diuków. Schody wykonane dla samych królów...
Wkroczyliśmy na schody. Było ich wiele, malutkie, delikatne schody, rozlewały się niczym delta rzeki. Wąskie u szczytu, rozłożyste u ich końca. I wszytko się uspokoiło. Piąta ÂŚwiątynia oświetlona była setkami płomieni świec, lichtarzy, gromnic. ÂŚwieciły wysoko utytułowane kryształy jasnym światłem pełnym nadziei. Tak, Piąta ÂŚwiątynia skryta przed oczyma ludzi głęboko pod ziemią była przeogromna. Wampir przemierzył najpierw kilkumetrowy mostek łączący dwie platformy, a potem wkroczył na płytę dziedzińca. Dziedziniec był w kształcie koła, ogromnej okrągłej sali. Daleko po bokach znajdowały się spiralne, masywne, misternie zdobione kolumny. Na piątce z nich znajdowały się specjalne luki, a przed tymi kolumnami stały dostojne podstawy do ksiąg. Kilkanaście metrów od kolumn znajdował się dziedziniec z wytyczonym okręgiem. Okrąg nie był zwykły. Było to koło, złożone z okręgów, każdy okrąg składał się z symetrycznych do siebie kawałków płyt. Każdy kawałek mieścił na sobie wyryty znak.
Dookoła zaś, za swoistą fosą wypełnioną wodą, rozciągała się największa biblioteka znana wampirowi. Regały ustawione były w kształcie wachlarza, zbiegając końcami do okręgu będącego centrum ÂŚwiątyni. Pomiędzy nimi zaś swoje badania prowadzili uczeni i wiedzący, magowie oraz alchemicy. Korzystali oni z przedwiecznej wiedzy, zgromadzonej w księgach tego przybytku. Badali nie tylko dzieje i historie, ale także sekretne formuły czy zapomniane wzory. W Piątej ÂŚwiątyni znajdowało się około 130 osób. Część z nich była tutaj w formie ochrony. Siewcy ÂŚmierci czuwali nad spokojem ÂŚwiątyni.
Gunses zszedł po schodach witany spojrzeniami zgromadzonych tutaj badaczy i wojowników. Kierował się do jednego z basenów. Poczekał, aż Eve dotrzyma mu kroku.
//: Wybacz literówki i ten styl. To w większości fragmenty posta z maja 2010 roku.