Poprawka! Zostało już tylko dwóch zdolnych do walki strażników. A nawet jeden!
Gdy został powalony na ziemię, przed oczyma przeleciało mu całe jego życie. Nie zamierzał jednak tak szybko się z nim żegnać, więc musiał naprawdę szybko działać.
Wyprowadził kop z prawej nogi prost w brzuch strażnika i odpychając go, wybił się z rąk w powietrze i wylądował na nogach. Lekko ugięte, gotowe do natychmiastowego uniku...
Katana poszła w ruch.
Strażnik nawet się nie spodziewał tego, w jaki sposób zginął. Nieudolnie próbując zablokować cios z miecza, niespodziewał się nadchodzącego uderzenia z karwasza.. Unosząc tarcze nad głowę, by zablokować katanę, odsłonił ważny element jakim było ciało.. Ostrze kilkukrotnie wbiło się w ciało.
Tarcza spadła na ziemię, człowiek zaczął jęczeć i powoli konać. Mohamed postanowił skrócić jego cierpienia i, obracając się na pięcie, skrócił biedaka o głowę. W dosłowności.
Krew trysła, światełko zgasło a sama głowa upadła na ziemię kilka metrów dalej.
Ruszył do ataku na następnego. Jednym z nich zajęta była Rikka, tym postanowił się zająć sam. Zaatakował od boku, ciął po skośnej, kończąc na obrocie i uderzając od dołu. Większość ciosów zablokował. No cóż, dłużej się z nim pomęczy... A może nie?
Skupił się i zadał cios. Jeden, drugi, trzeci... piąty... dziewiąty. Za dziesiątym razem trafił. Gładko, agresywnie, jak jeszcze nigdy.
Rozpruł biedakowi genitalia...