Czyżby panna Evening Antarii podglądała go wieczorami w jego prywatnej intymnej garderobie pełnej sukni i kusych damskich podomek, pończoch i pantofli z obcasami? Nie... na penwo nie... pewnie byłą to tylko interpretacja chwili...
Niezależnie od tego, na twarzy hafta zawisł uśmiech w kształcie banana... tak zwłaszcza to porównanie jest trafne zważywszy na pożółkłe ciemne zęby... taki podstarzały banan już wręcz momentami zaczerniały.
świetnie. - Powiedział po chwili i zagwizdał, ze środka wyszło 2 rycerzy niosąc skrzynię.
Strażnicy miejscy postawili skrzynię przed haftem a ten uniósł wieko i zaczął kolejno wyciągać mieszki i wręczać uczestnikom wyprawy.
To w zamian za pomoc w oczyszczeniu wieży. teraz zajmiemy się jej eksploracją. Mój szarlatan z komisariatu w czarnej szacie, taki nie wiem... Annar czy coś, moze znacie, wymyśla sposób jak obejść brak kontaktu z wnętrzem wieży, jeżeli wymodzi coś, to moze uda nam się tą historię rozwiązać.... no nieważne, nie wasz problem, wybaczcie. po 200 grzywien dla każdego, niestety więcej nie mogę wam dać. - Po wręczeniu mieszków zamknął skrzynię i podgwizdując melodię rpzez zęby poszedł do centrum maist na swój komisariat.
Sylvill przygarnął grzywny i spojrzał na nie z politowaniem.
Chłopaki, dajmy na bractwo te grzywny, niech coś mają z tego chłopaki, w końcu wprawne wojaki, a my... my i tak jesteśmy martwi. powiedział i zaśmiał się szyderczo. Zwrócił do Evening i wyciągnął dłoń by się przywitać i ucisnąć rękę. Jednak nie doszło to do skutku w następnej chwili oni wszyscy, tak ich rumaki jak i oni sami zaczęli znikać, rozsypywać się w drobinki materii i rozmywać w powietrzu niczym dym. Mieszki pełne trofeów, mieszki grzywien i wszystko wokół opadło na ziemię wprawiając w konsternację wszystkich świadków wydarzenia, jak rycerze światli i prawi okazują się czymś co nie istnieje w świecie żywych.
Pozbieraliście trofea, grzywny i skonfundowani mogliście zając się własnymi sprawunkami...
Wyprawa zakończona!!!
Podsumowanie: Evvening Antarii, Kenshin oraz 5 rycerzy z bractwa świtu zaalarmowani niepokojącymi wydarzeniami w pobliżu miejsca "Wieży bezczelności" udali się na archipelag, do miasta Hessein w celu zasięgnięcia informacji i udzielenia wsparcia przygotowanej grupie uderzeniowej. Gdy dotarli do maista spotkali się z Rycerzem Sylvillem, który udzielił im wiedzy o samej wieży i jej otoczeniu. W przerwie przed wymarszem członkowie wyprawy udali się do karczmy, gdzie posilili się ale też spotkali czarnego maga, elfa Annara. Ten zaoferował im pomoc w zwiedzaniu wierzy, jednak nikt, a zwłaszcza Evening znająca tą postać nie była tym zachwycona. Po posileniu się udali się na plac, gdzie już wszystko było gotowe do wymarszu. Zgodnie z planem wyruszyli w dżunglę przedzierając się szlakiem przez rozległe gęstwiny dżungli. Podróż mijała powoli dając każdemu przyjemność z rozmowy i planowania, by ten błogi spokój podróży przerwało pojawienie się tajemniczego stworzenia, Elthizara, syna Thanatosa (zwierzę mające legendarną przynależność do istnienia zwanego Thanatosem). =Moment konsternacji i decyzji zaważył o losach grupy śmiałków. wszyscy którzy zachowali spokój i nie zagrozili życiu uzyskali łaskawe łypniecie oczkiem, natomiast ci, którzy zagrozili atakiem uzyskali pełną politowania pogardę. Następnie zdarzył się atak Rotishy zwabionych blaskiem płomieni i kuli światła. Zwartej ekipie sprawnie się udało pokonać bestyjki i zebrać trofe, by następnie wyruszyć do wieży. Gdy zapadła noc, a byli już w pobliżu, postanowili przeczekać do świtu by nie walczyć z wielkimi bestiami w ciemności, co odbierało by im szansę na zwycięstwo. Po krótkim śnie w niekorzystnych warunkach otoczenia wieży, miewali nocne koszmary które zbudziły ich tuż o świcie. Część, która prędzej spotkała Elthizara i w pokoju go wyminęła, zaznała ukojenia we śnie, ratunku z rąk okrutnej sytuacji przez bestię zwaną Cozarem (syna Erosa zgodnie z legendarną przynależnością stworzenia do istnienia jakim jest Eros). Pozostali (Kenshn) mieli koszmar wieńczony ich śmiercią budząc ich niewyspanymi i dalej zmęczonymi jakby byli bez snu... Niemniej jednak udali sie pod wieżę i szczególnie dotkliwym stały się dla nich warunki tej okolicy, niepokojące dźwięki wydawane przez srogą i niecodzienną instancję, czarno-magiczny twór bariery czasu na danej przestrzeni, a zakłócenia zaklęcia wydawały depresyjne tony basowe i buczenie wprawiając organizmy pod dłuższym czasie w stany lękowe i depresyjne. Jednak rycerze zatwardziali i niezłomni wraz z Anielicą Evening i orkiem Kenshinem wdarli się pod samą wieżę, gdzie bytowały wiwerny -> największe zagrożenie wprawiające rycerstwo zajmując się wieżą w niemożność rozwiązania sprawy
. na miejscu spotkali 6 wiwern lezących i śpiących zyskując efekt zaskoczenia by po chwili po rozpoczęciu walki i niemal skończeniu, zostać zaatakowanym przez grupę 5 wiwern z powietrza. Cała walka była okrutna i krwawa ale szczęśliwie oddziałowi 15 rycerzy Evenign i Kenshina udało się przezwyciężyć okrutne bestie. Kenshin pozyskał z nich trofea. Po pokonaniu bestii, udali się do Hessein, gdzie komisarz Haft nagrodził uczestników wyprawy mieszkami grzywien, jednak zaskoczeniem była decyzja oddziału Rycerzy pomagających Evening i Kenshinowi z ramienia miasta, którzy postanowili przekazać swoje zdobycze na rzecz bractwa świtu.
Nagrody:
Evening Antarii:+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)
Kenshin:+200 grzywien (od Zbigniewa Hafta za wykonanie zadania)
16 oczu rotisha
384 zębów rotisha
24 litry osocza rotisha
32m2 chitynowego pancerza rotisha
5,5 litra jadu wiwerny,
66 pazurów wiwerny,
11 żądło wiwerny,
55m2 skóry wiwerny,
220 litrów krwi wiwerny
11 serc wiwerny
11 wątrób wiwerny
22 oczy wiwerny
+2000 grzywien na rzecz skarbca organizacji: Bractwo ÂŚwitu
Talenty:
Evening Antarii:Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy:
1 złoty talentWalka:
2 złote talentyKenshin:Aktywność: 1 srebrny talent
Opisy:
1 brązowy talent (to za realizm z trofeami, przykro mi, chciałem dać srebrny)
Walka:
2 złote talenty
Mężczyzna rozsiadł się wygodnie w fotelu i westchnął ociężale, jednak z nutką radości w tym odgłosie. Mimo smutku jaki drążył jego serce, ten moment był chwilą błogiej radości wynikającej... z chyba wybaczenia. Ostatnie dni wprawiły go w podły nastrój, a zmowa milczenia raniły jego duszę niczym groty strzał worek mięsa jakim jest ciało... Siedząc wygodnie rozejrzał się wokół z delikatnym uśmiechem i nucąc melodyjkę powtarzał w myślach jedno wyrażenie...
Wschodami gwiazd i zachodami, odmierzam czas liści kolorami, czekaniem na niespodziewane, straconych szans rozpamiętywaniem, zużytych słów przesypywaniem, gubieniem dróg i odnajdywaniem, bez godzin i bez kalendarzy, długością dni i zmiennością zdarzeń, odmierzam czas, nie używając dat. Z kilku dni w morzu dat własny swój znaczę ślad...Po chwili ponownie nachylił się nad biurkiem i z lekkim rozbawieniem pokierował dłonie do księgi która to była przed nim rozpostarta. Zamknął ją i odsunął od siebie. Rozejrzał wokół a tam było mnóstwo ludzi krzątających się i zajmujących swoimi sprawunkami.
Mężczyzna wstał ze zdobionego fotela i odsunął się zwalniając miejsce innym krzątającym się. Gdy znalazł się jeden podchodzący i pytający,
"Czemu wstajesz? Czemu nie piszesz?! co się stało!?" Spojrzał na niego i uśmiechał się życzliwie.
- Przecież nigdzie nie odchodzę, zwalniam miejsce, by móc widzieć dalej i szerzej. Tylko tak stanę się jeszcze lepszym narratorem, a teraz ty siadaj i pisz, wtedy ja będę mógł opisać ciebie, ale nie tylko, bowiem też to co napiszesz... dalej i szerzej. Pamiętaj, ja tu jestem, nigdzie nie idę... po prostu oddaję to, co nie moje, a zawsze możesz zasięgnąć wsparcia, wystarczy się odwrócić i jestem - o tu. - wskazał palcem na siebie i mrugnął oczkiem. Zaczął przyglądać się cudzej pracy, by wiedzieć i widzieć, dalej i szerzej...