- To ciało zbrodniarza, który dokonał zabójstwa ze szczegolnym okrucieństwem na dwójce myśliwych i podjął działania zmierzające do zabójstwa lub spowodowania cięzkiego uszczerbku an zdrowiu hrabiego Salazara Trevant, czyli mnie. Własnie miło mi, jestem Salazar Trevant, hrabia, były sędzia. Mam nadzieję, że nie ważycie się nawet poddawać pod wątpliwość prawdziwości moich słów. - odpowiedział unosząc brew z zażenowaną miną, ze ktoś jeszcze mógłby próbować wątpić. Głównie chodziło mu o to, by szybko wykpić się z tłumaczeń i zeznań... nie lubił swoich tytułów ale... konieczność koniecznością sprawiała, że tak najłatwiej się wykpić z podejrzeń i spod karalności... - Bo widzicie, zostałem wysłany z zadaniem z punktu werbunkowego bractwa świtu, gdyż staram się o to by zostać zakonnikiem. Kazano mi sprawdzić, co się stało ze spalona myśliwską sadybą, wiecie, kawał drogi stąd, no ale w pobliżu, ze miejscowo to do nas Efehidonu to należy jakoś. Dotarłem tam no i niestety wszystko wskazywało na działanie magii, ale wskazówki wskazówkami, liczą się dowody i fakty a nie domysł. Gdy udałem się do zagajnika, znalazłem pierwszego z myśliwych, zamordowanego ze szczególnym okrucieństwem, idę dalej a tam drugi ledwo żywy wyglądający jakby uciekł spod oprawcy, ostatnim tchnieniami nim odpłynął wydał imię, Meren, Czarodziej Meren. Chciałem pochować oba ciała więc wróciłem na miejsce spalonej chaty chcąc zwieźć oba ciała i zakopać je, a wtedy dojrzałem czarodzieja, który podpalał sobie palcem fajkę, przywitałem się, chciałem dowiedzieć kim jest wyznałem czemu jestem tutaj przedstawiłem się i w ogóle. - mówił wzruszając ramionami wyznając jakże logicznie co robił i sprawnie, tłumacząc naturalny przebieg zajścia. - Nie chciał nic powiedzieć, wręcz przeciwnie, podjął działania pod dokonanie ataku na moją osobę, niestety przykro mi jasno w dzień to przyznać, parałem się magią, znam na wskroś techniki magiczne, chodź dziś jak przez mgłę potrafię je rozróżniać i wyczuć. Sami wiecie jak to jest... niekiedy ogień trzeba zwalczać ogniem, inaczej się po prostu nie da. Okazałem się minimalnie sprawniejszy w tej dziedzinie i udało mi się zakończyć niecny proceder. wiozę ciało by złożyć je w punkcie bractwa i okazać je ku przestrodze, że zbrodnie nie popłacają.
Zakończył dumny z siebie i uniósł głowę do góry a co, dumny był!
- Więc proszę by mnie przepościć bym mógł przewieźć zwłoki przez miasto...