Gdy krata za plecami Gillena opadła, ten doznał uczucia z którym zmagać się musiał już nie raz. Pojawiało się ono właśnie w takich sytuacjach, gdy znajdował się w miejscu z którego nie było ucieczki. Takich, gdzie jedyny kierunek, jaki można było obrać znajdował się przed twarzą naszego bohatera. Ta zagroda - okrąg o średnicy ledwie piętnastu metrów - stała się dla niego klatką. Opuścić ją będzie mógł dopiero po zmierzeniu się ze swoimi najpotężniejszymi lękami. Mimo, że pomiędzy zamknięciem jednej bramy, a otwarciem drugiej minęło ledwie kilkanaście sekund, chwila ta dla Gillena trwała wieki. Gdy wreszcie wrota stanęły przed jego oponentem otworem, mężczyzna mógł wreszcie ujrzeć wyłaniający się z cienia zwierzęcy pysk. Gdy zorientował się co widzą jego oczy, stanął jak wryty nie mogąc się nawet poruszyć. Tym razem jednak nie był to efekt strachu, a skrajnego zdziwienia. Spodziewał się wielu scenariuszy, ale wszystkie jakoś tak zawierały znacznie bardziej pesymistyczne scenariusze. ÂŻaden z nich w każdym razie nie przewidywał walki z jednym wilkiem. Trochę ochłonąwszy Gillen mógł się teraz trochę uspokoić. W końcu wychował się na wsi otoczonej lasami, gdzie kontakt z dzikimi zwierzętami często miał miejsce. Ręce wreszcie przestały mu drżeć i mógł bez obaw napiąć cięciwę, bez obaw, że większą krzywdę zrobi sobie, niż psowatemu. Ten natomiast w tym czasie już zdążył się nieco przemieścić i znajdował się teraz w odległości jakiś 7 metrów od łucznika. Zbliżał się powoli, spokojnie obserwując swój cel. Mężczyzna spokojnym ruchem napiął łuk, starając się nie sprowokować przeciwnika do przyspieszenia swoich zamiarów. Celował w głowę, gdyż wiedział, że z tej odległości strzała spokojnie przedrze się nie tylko przez skórę, ale również przez czaszkę. Odczekał jeszcze chwilę z oddaniem strzału. Wiedział, że za chwilę zwierz może rozpocząć swoją szarżę, ale stwierdził, że jeden metr go nie zbawi. Wilk jednak po chwili rzeczywiście zaczął przyspieszać. Nie zdekoncentrowało to jednak naszego bohatera, który w tym momencie wypuścił swoją strzałę, która dosłownie po sekundzie tkwiła w rozbitej czaszce psowatego. Nie było mowy o tym, aby mógł się jeszcze podnieść. Co prawda jedna łapka jeszcze podrygiwała w nerwowym odruchu, ale Gillen doskonale wiedział, że odruch ten za chwilę ustanie. Zadowolony ze swojego dzieła, obrócił się w stronę Respeva, czekając na dalsze instrukcje.
5-1=4 strzały