Krasnolud zaklął w duchu gdyż jeden z jego celi mu perfidnie zniknął za drzewem, do tego był za daleko by rzucić w niego nożem. Postanowił ustrzelić go tak jak pozostałych w tym celu odłożył na swoje miejsce srebrny nóż, wziął kusze i przeładował, trwało to kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Krasnolud stał przy drzewie którego pierwsze od ziemi gałęzie były usytuowane dość nisko dzięki czemu mógł się szybko wspiąc na koronę dość wysokiego drzewa. Z nie małą trudnością przeskakiwał z jednego drzewa na drugie rozglądając się przy tym za swoim celem. W końcu go wypatrzył, stał dwa drzewa dalej wyglądając zza swej naturalnej osłony czy wróg sobie poszedł. Silion przeskoczył z jednego drzewa na drugie i na kolejne i znalazł się tuż nad celem. Przycelował kuszą w głowe kłusownika, wtedy ten spojrzał w góre i szyderczy uśmiech brodatego to było ostatnie co zobaczył. Wciśnięty spust, lecący bełt, tyle było trzeba by przeszyć czache człowieka i zniszczyć mu mózg, bezpośrednio przez oczodół. Ofiara upadła na ziemie a z jej ust zaczęła płynąć krew, była martwa.