Themo założył kuszę na plecy i mocno ją przypiął, aby nie zsunęła mu się podczas dalszej walki i nie uszkodziła. Podszedł do jednego z wampirów i kopnął stalowym butem w jego twarz. Ot tak, bez większego celu. Widząc ilość osób, jaka pchała się na górę zdecydował, że zostanie z tyłu. Naszła mu ochota na zapalenie sobie, jak to lubił robić po robocie. Już wyciągnął paczuszkę ze skrętami, kiedy usłyszał wołanie z piwnicy. A może z góry? Sam już nie wiedział. Schował paczkę za pazuchę, gdzie było jej miejsce. Zignorował palantyna niosącego wampira z przestrzelonymi kolanami. Miał nadzieję, że pozbawił go wszystkich broni, łącznie z kłami. Inaczej rycerz mógłby zostać ugryziony, a wampir uzdrowiony. Jednak nikt nie jest taki głupi. Chyba. Odebrał pochodnie od wychodzącego krasnoluda i wyjął z pochwy swój miecz. Jako osoba praworęczna przed siebie wystawił lewą rękę trzymającą pochodnie, by móc widzieć na co natrafia. Nogą otworzył szerzej domykające się drzwi i szedł przed siebie cały czas mając broń w pogotowiu.