Autor Wątek: Basen północny  (Przeczytany 11072 razy)

Description:

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Canis

  • Gość
Basen północny
« dnia: 01 Sierpień 2015, 21:53:44 »
Nazwa wyprawy: Basen północny
Prowadzący wyprawę: Evening Antarii/Licho
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: przebywanie w karczmie w Ekkerund pewnego zimowego poranka
Uczestnicy wyprawy: Evening Antarii, Salazar Trevant



Salazar również dostrzegł mężczyznę i dwójkę która weszła za nim. Zaskoczył go jednak nie fakt pójścia w kat sali, tylko brak złożenia zamówienia. Kto przychodzi do karczmy i się rozsiada bez składania zamówienia? No mało kto.

- Wiem, zawsze warto wyrwać się od miejskiego zgiełku, doświadczyć chodź trochę innego, odpocząć i cieszyć się życiem. Cieszę się z tego, że zechciałaś się ze mną spotkać, nie należę do... - No i tu mu drący się karzeł przerwał. A jakże ciekawym, donośnym głosem. Dowódca, albo śpiewa w chórze, że tak doniośle... Może dwa w jednym?

- Panie, nerwy na wodzy i o co chodzi, ja się tu produkuję, by pani szlachcic mnie polubiła a pan się drzesz na całe gardło wybijając mnie z rytmu wypowiedzi! - Dziad wstrętny mu tu w spotkaniu przeszkadza, no niech by go jakie licho wzięło! Ale samą wypowiedź zakończył uśmiechem patrząc na Evę, przy której nieszczęsny mężczyzna usiadł i mrugając oczkiem w jego kierunku. No tylko żeby się jeszcze nie obraził... - A tak poważniej może... Powie pan o co chodzi... Tak głośniej i do nas, tych dwóch posępnych też pan zaprosi co usiedli z tyłu, bo wyglądają jak tajni agenci. - powiedział wskazując palcem w miejsce gdzie dwójka zaległa nie składając zamówienia i palcem zaprosił do lady. Jak to mówią, odegrał cwanika, sędzia to może! A co mu szkodzi!
« Ostatnia zmiana: 15 Sierpień 2015, 13:20:52 wysłana przez Salazar Trevant »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #1 dnia: 01 Sierpień 2015, 22:06:59 »
Mężczyzna obruszył się strasznie, był bardzo, ale to bardzo zdziwiony. On po prostu chciał wylać swoje smutki, najgłębszy żal po stracie ludzi na trakcie!... Poniosło go, bo i strata była wielka.
- Przepraszam panie, ja nie chciałem! Idzie biedny człowiek po jedzenie, przemierza góry by ostatnie zapasy na hemis zrobić dla siebie i rodziny. Ba, nawet całej wioski! A tu mu piątkę ludzi wybijają, wyrzynają jak bydło!... Tak tak...- przerwał na chwilę, gdyż dostał ataku kaszlu. Być może nie tylko zbóje na drodze go pokonały, ale także zapalenie płuc się za niego bierze.- Uprzejmie państwo wybaczą, straciłem dwóch nastarszych synów co ze mną byli, a także trzy części z czterech tego co wiozłem za góry. Tłuszcz, skóry, warzywa i mięso. Zostawili tylko kostki mydła!- pogroził pięścią w przestrzeń. - I drewniane paliki do mebli- dodał już zupełnie żałośnie. ÂŁzy cisnęły mu się do oczu. - Nakupowałem zapasów za tysiąc grzywien, a mi ani złamanej grzywny nie zostawili. Chciałem się podzielić choć piwem z moimi braćmi z wioski- ciągnął, ale widać było, że teraz zamilknie na dłuższą chwilę.
- Nie może być! Chultaje!- warknął karczmarz i przeczesał swoje wąsy i brodę. - Przecież to rozbój w biały dzień! Masz pan piwo dla siebie i dla swych braci. Zaraz zrobię wam dzika, bo widzę w jak beznadziejnej sytuacji jesteście- zapewnił dobroduszny teraz karczmarz.
Eve położyła dłoń na ramieniu Salazara, żeby go uspokoić, mężczyzna wcale nie był jakiś groźny czy podejrzany. -On po prostu przed chwilą stracił synów... I zapasy dla rodziny. Nie denerwuj się na niego- rzekła po cichu.
- Aaa, tak tak! Panienka ma rację... Ich ciała wciąż tam leżą. Bo wilki teraz nie podejdą, a już pewnie zwąchały ciepłą krew! Ja do Ekkerund kilka razy w roku tylko się wybieram, takie nieszczęście!- niemal zakwilił. A jego głos wypełniała prawdziwa, przeszywająca serce boleść. - Miałem 4 wozy, zostały mi tylko dwa. To i tak cud! Z dziesięciu koni oby cztery się ostały.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #1 dnia: 01 Sierpień 2015, 22:06:59 »

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #2 dnia: 01 Sierpień 2015, 22:21:29 »
- Ja rozumiem. Nie chciałem być niemiły tylko przymusić do otwartej rozmowy, wybaczcie. - Odparł z lekkim niezadowoleniem z siebie... - Strata duża i szczere kondolencje, ciała pan na szlaku zostawił, trzeba by je wziąć i zawieźć do rodzinnych stron i pochować. Zmarłemu należy się spokój duszy a rodzinie ciała synów, mężów, ojców, czy córek, matek, żon... Nawet wrogów się chowa, albo pali, nie godzi się ciał na szlaku zostawić i dać rozszarpać zwierzynie... Prawda Evening? - Zwrócił się do kobiety z pytającym wzrokiem, na bitwach to się nie znał za bardzo poza jedną w życiu więcej nie przeżył... Jednak dalej dopytywał Mężczyznę - Daleko to stąd? Daleko mieszkacie? I jeszcze pytam, a tych dwóch nic nie zamawiających to z panem? ÂŻe za panem weszli...?

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #3 dnia: 01 Sierpień 2015, 22:44:27 »
- A owszem, wrócimy po nie zaraz tylko... chcieliśmy się ogrzać, poza tym zbójcy gonili za nami. Chcieli obrabować skradzione wozy- odpowiedział. Eve tylko przytaknęła zaabsorbowana opowieścią mężczyzny. - Przepraszam... Jak to tak? Nie wypada! Nie przedstawiłem się. Grunaldi. Tamten młodzik to Eryk, cudem umknął tym bandziorom. Starszy to Klemens, on kilku ubił, razem ze mną. Pozostali... albo skonali od ran albo na miejscu zginęli od ciosów. Nie jesteśmy podejrzani ani ociupinę! Masz pan przed sobą ojca, który właśnie stracił dzieci. Kiedyś ich pomszczę! Ale na razie chcę wrócić z ciałami do domu. Zima będzie ciężka bez zapasów, ale jakoś wytrzymamy. Musimy rychło wracać póki w górach śnieg nie zasypie naszych szlaków. Mieszkamy zaś między Górami Kolczymi a Morzem Orathu, parszywa kraina, ale dom to dom, nieprawdaż? Tam czekają żony i ciepłe łóżka. Nie wrócimy tam w komplecie...
-Pomożemy wam!- wyrwało się Eve. -Jestem Evening Antarii z Bractwa ÂŚwitu. A to Salazar Trevant, sędzia w Efehidonie. To dziwne że na drogach nie było patrolu. Przykro mi, że padliście ofiarą tak okrutnego występku. Mamy konie i dwa taru, a wy pewnie sanie do podróży przez góry. Na jedne załaduje się ciała waszych pobratymców- powiedziała nie tyle podekscytowana, co zdeterminowana by pomóc. Przynajmniej ona czuła taką potrzebę. Do domu nic jej nie ciągnęło. ÂŻadnych obowiązków czy osób do których mogłaby wracać.
- Eryk! Klemens! Chodźcie tu- machnął na nich Grunaldi. - Panienka nam z nieba spada!
-Ja pomogę wam na pewno- a Salazarowi dała kuksańca w bok i posłała porozumiewawcze spojrzenie.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #4 dnia: 01 Sierpień 2015, 22:55:59 »
- Aua moje żebra, no wiesz... - Powiedział z uśmiechem o taki: :D. - Oczywiście, że pomogę. Co więcej, dobrze się składa, nasze zwierzęta mają dobre zmysły zwłaszcza węchu... "Po zapachu ich poznacie" mówiła kiedyś kapłanka, zapach krwi nie schodzi z ostrza, gdy się kogoś zabije, możemy tak ich dorwać i odnaleźć. Mogli byście tak odzyskać chociaż część zapasów gdyby udało nam się ich dorwać. Zmarłym życia nie przywrócę... Ale to co stracone w przedmiotach można odzyskać.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #5 dnia: 01 Sierpień 2015, 23:08:34 »
- Nie chcemy ich gonić. Nasz lud nie jest mściwy. Prędzej nasi bogowie ich pomszczą... Wyrwali północy wiernych i oddanych synów... Dopijemy piwo i ruszamy w drogę. Przyda nam się ktoś do eskorty. Ugoszczę was w moim domu najlepiej jak będę potrafił! Czeka tam moja żona, trzy córki i syn. Najstarsza jest w pańskim wieku tak myślę, całkiem ładna!- powiedział pełen dumy, ale jednak wciąż nie dało się nie usłyszeć smutku. - Pójdzie przyszykować konie i wozy- rzekł do Eryka i Klemensa. - Sanie chowamy na wyżynie, gdzie zaczynają się śniegi. W dół zjeżdżamy już wozami. Tam się nikt nie zapuszcza to i nikt nie podwędzi tych sanek he he- i znów śmiech przerodził się w kaszel. Grunaldi churchlał głośno i mocno. - Ekhe! Ekhem!... Wybaczcie- popukał się w pierś. - Północ nie taka straszna... Nasza osada to ostoja w tych górach. ÂŚniegu też tak dużo nie ma bo wieją wiatry od morza, więc jest nieco cieplej. Przez góry natomiast wiedzie szlak. Nie jest wymagający, wiele razy wypróbowany. Tylko jeden odcinek jest dość trudny. Ino w górach nie jedno licho mieszka- powiedział pogodniejąc nieco.
-Panie Grunaldi, będzie nam miło odwiedzić samą północ Valfden. Ja osobiście nie miałam okazji być na końcu Valfdeńskiej ziemi - powiedziała dziewczyna i zeskoczyła z wysokiego drewnianego krzesła przy szynkwasie. -Umiemy walczyć, już żadne zbiry wam w drodze nie zaszkodzą!- zapewniła nakładając płaszcz i odstawiając puste naczynie po herbacie. -Zima, choć sroga, musi tam być piękna!

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #6 dnia: 01 Sierpień 2015, 23:36:46 »
- Panie... Jednej kobiecie tylko swe serce chciałbym oddać i już chyba wiem której. - odpowiedział i mrugnął oczkiem. - Dla mnie wyprawa będzie radością, mogąc pomóc ludowi, takie my ministry jesteśmy, by służyć ludowi. - powiedział jakże uśmiechając się do mężczyzny, któremu los synów odebrał, co prawda sam nie wiedział jak by się zachowywał w obliczu takiej tragedii, jak by ją przyjął. Jednak wiedział, że pragnienie zemsty było by czymś, co nie opuściło by go nawet na sekundę... Chciałby poruszyć ziemię i niebo, by sprawiedliwości stało się zadość, a winni poczuli mękę, katusze, zwłaszcza, że to rozbój o przedmioty, a życie jest... cenniejsze, zwłaszcza osób w sile wieku. Każdy w swym sercu jednak chowa dwa światy, miłości i śmierci. Każdy ma inne jej proporcje i inne jej walory hołubi, tak też i tu Salazar dojrzał prawdę, której uczyło go coś co w swoim dzienniku nazywał prawem cienia... staniem z boku i patrzeniem na świat, toczeniem się losu własnym życiem i jego obserwacją. Tak, wiedział, że prawo cienia nie jest prawem dzieci nocy, lecz prawem świata, opisującym nie jak ma postępować człowiek będący taki a nie inny, jest drogowskazem dla wszystkich, których życie obarczone jest przekleństwem, nie, nie złym, ani nie dobrym, wszystkich obarczonych swoim jestestwem. Jednak nie czas było na pierdoły i filozoficzne durnoty! Sięgnął po swój kubek herbaty i dopił czym prędzej by z lekkim stukotem odłożyć kubek. - Również nigdy na krańcach Valfden nie byłem... Chętnie doświadczę uroków tych klimatów! Damy radę nic nie straszne nam na szlakach. - Powiedział i również zeskoczył ze stołka i zapiął piękny nówka kubrak, który dostał w prezencie. Szczególnie zauroczyły go mosiężne guziki, dzięki czemu całe odzienie nabierało szczególnych walorów. Sięgając po czapkę założył na głowę, dziwnie się poczuł nigdy czapki nawet kapelusza nie miał! Ale co to za życie by nie doświadczyć czegoś nowego?! No własnie! - To co? Czas byśmy rozprostowali kości, konie przysposobili i możemy ruszać!
« Ostatnia zmiana: 02 Sierpień 2015, 00:43:54 wysłana przez Salazar Trevant »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #7 dnia: 02 Sierpień 2015, 11:56:55 »
- Bo nie widziałeś mojej Wiesławy! Baba jak się patrzy- śmiał się radośnie. Chyba mówił to na całkiem poważnie, nie było czuć żadnej ironii.
Na twarzy Eve wystąpiły rumieńce, lecz to chyba przez ten rześki wiatr, który powiał, gdy otworzyła drzwi karczmy. Zaraz za nią wybiegł Edgar radośnie machając swym długim ogonem. Był wyspany i najedzony, niestraszna mu żadna droga. Pognał przed siebie ulicą Ekkerund potrącając niechcący kilku krasnoludów; na szczęście uszło  mu to na sucho. Grunaldi wyszedł także pożegnawszy się wcześniej z karczmarzem, bo to on pierwszy zaproponował jakąkolwiek pomoc.
Konie stały okryte derkami. One także zdążyły się najeść, odpocząć i wystygnąć po drodze. ÂŚnieg prószył ale zaraz topniał. Był stopień albo dwa powyżej zera.
- Eryk, Klemens, dawać mi tu mojego karego!- istotnie Góral, bo tak nazywał się koń Grunaldiego, był czarny jak węgiel, jak najciemniejsza zimowa noc. Mężczyzna sprawnie go dosiadł, a chwilę potem obok niego stała pozostała dwójka, już na nieco gorszych koniach. Oni ciągnęli za sobą dwa wozy.
Eve poklepała Płotkę po grzbiecie, odwiązała od drewnianej beli i wyjechała na szlak. -Edgar, do nogi!- krzyknęła za zwierzakiem. -Chodź tu, bo mi zginiesz- rzekła karcącym tonem. Wtedy, gdy przybiegł do swej pani, Edgar zauważył Mayę. Jak to młody psiak, nie wiedział zbytnio jak ma się zachować; krążył zaciekawiony wokół niej i tylko się przyglądał.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #8 dnia: 02 Sierpień 2015, 13:29:35 »
Maya miała przyjemność lezenia skulona przed karczmą między nogami pałasza, aby nikt jej nie próbował pod konia wydostać. Leżała tam chwilę czasu co rusz spoglądając na drzwi karczmy, na osoby wchodzące i wychodzące z niej. Gdy dojrzała wybiegające Taru podniosła głowę  i wyciągając szyję obracała czarnymi uszkami przysłuchując się wydawanym dźwiękom kolegi psowatego. Już jej właściciel i opiekun wychodzący jako ostatni z karczmy i zamykający drzwi za całą piątką osób nie był istotny. Dostrzegła go dopiero, gdy zaszedł do konia i zaczął go odwiązywać, wtedy dostrzegła, że niestety, ale musi wyjść spod konia. Delikatnie i swobodnie wyczołgała się spod Pałasza stając na równe nogi i przyglądając się pozostałym osobą. Podeszła do każdej z czwórki osób, uniżając głowę i kuląc uszy na bezpieczną odległość kilku centymetrów, by powąchać nogawki spodni i móc łatwiej zidentyfikować postacie, znaleźć je w razie zagubienia. Nie lubiła nadmiaru pieszczot to też oczami spoglądała w górę, aby obwąchiwana osoba nie dojrzała jej zbytnio, a przynajmniej nie próbowała głaskać. Niestety najemnice Beatrice i Irsis miały w zwyczaju głaskać psowate po głowie, czego Maya się niestety bała, najwyraźniej nie raz młode dzieci podczas spacerów, chcące ją pogłaskać po główce robiły to niedelikatnie raczej uderzając w głowę a niżeli delikatnie przykładając dłoń i głaszcząc po sierści. Gdy obeszła całą piątkę, która krzątała się w pobliżu karczmy, powróciła do swojego właściwego opiekuna patrząc oczami co rusz na Człowieka, to na biegającego Edgara. oczy błagalne i otwarte, a rozdziawiony pyhsk, z którego zwisał jakże radośnie długi różowy język pokazywały, ze czegoś chce i liczy na zgodę. Niestety sędzia nie rozumiał potrzeby i pragnienia psowatego, to też jedyne co mógł zrobić to też zrobił, powiedział, ze spokojnie, będzie miała gdzie się wybiegać. Nie tego oczekiwała i tu zawiodła się na swym panu, ale czego mogła się spodziewać, wiedziała, ze ludzie nie do końca je rozumieją, mimo przywiązania i wzajemnej relacji brak było pełnej zdrowej komunikacji... Jednak nie wykryła w głosie ani gniewu ani karcenia, przez co musiała sama przyzwolić sobie i uznać to za zgodne z wolą jej pana, no bo jak inaczej? No nie da się. Wybiegła za Edgarem lecz dojrzała, ze jest tuż obok, lecz co teraz? Tak tu był problem egzystencjalny. Dysząc powoli przyglądała się towarzyszowi czworonogowi podobnych rozmiarów, który właśnie podszedł i okrążał ją. Było jej trochę dziwnie i niemiło, poczuła, ze to nie tak... więc uznała, ze sama przejmie inicjatywę, nie chciała być pokazem istnienia, chciała być przynajmniej dobrą znajomą. To też podeszła do zwierzęcia od boku stając na przeciwko Edgara. Wyciągnęła szyję do przodu jednocześnie delikatnie unosząc głowę i próbowała powąchać kolegę od pyszczka, wiedziała, ze tak najlepiej i najmilej zacząć znajomość, gdy nawąchała się rozdziawiła swój pyszczek z którego ponownie zaczął zwisać różowy język, zaczęła delikatnie dyszeć i merdać ogonkiem z ciekawości i nadzieją, że Edgar podejdzie do niej. Było coś, czego nikt inny nie wiedział tylko ona i służba Salazara, być może Edgar to wyczuje swym czułym powonieniem. Zdarzyło się jej już od trzech dni zostawiać plamki na podłodze, na dywanach krwawe i lepkie jak zauważyły Beatrice i Irisis, jednak nie informowały o tym Salazara.

Jednak nie każdy był w stanie ocenić myśli dwójki czworonogów i ich zamiary, w takiej sytuacji postawiony był Salazar, też nawet nie próbował, machnął ręką na Mayę, wiedział, że skoro Edgar nie opuści swojej pani, to ta jego psowata również będzie w pobliżu się kręcić. to też odwiązując Pałasza poklepał go delikatnie po grzbiecie i wkładając prawą nogę w stalowe strzemiona wybił się z lewej i przełożył ją nad grzbietem lądując tyłkiem delikatnie na grzbiecie  wierzchowca. Włożył drugą nogę w lewe strzemię. Jednocześnie obwiązał nadgarstki wodzami idącymi od uzd konia pociągnął delikatnie do siebie przekręcając w lewą stronę, przez co Pałasz otrzymał sygnał by wycofać się i obrócić w prawą stronę, obracał i obracał aż w końcu obrócił. popuszczając wodze koń ruszył na przód i podjechał do Płotki ewe stając obok.  Jego ogon już zaczął obijać się na lewo i prawo łaknąc dalszej podróży.

Pałasz nie był "pięknym" koniem, zwykły koń o jakże gniadym umaszczeniu i siwawej grzywie oraz ogonie.
- Nie okrutny Pałaszu, teraz nie będziesz się śmiał z moich siwych włosów wredny dziadzie... - Powiedział pół szeptem do konia pochylając się nad jego kłębem i szyją. W odpowiedzi tylko lekko parsknął kręcąc głową na lewo i prawo, zaś w myślach pojawiło się: ÂŻebyś się nie zdziwił, będzie wiele okazji by ci wkurzyć.

Tak... zwierzęta go chyba nie lubiły...

- To jak panie Grunaldi, możemy jechać, chyba? - Spojrzał na Eve, lecz co tu dużo mówić, była lepiej przygotowana od niego!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #9 dnia: 02 Sierpień 2015, 13:48:11 »
Edgarowi zaś żadne suczki w głowie... Był jeszcze młodym taru, nie miał czasu na uganianie się za nimi, wolał pognać za kaczką w zaroślach, albo całymi kilometrami iść wiedziony zapachem czegoś nowego. Coś tam wyczuł, oczywiście, lecz nie wyglądał na przejętego tym faktem. Tyle woni dookoła... wolał biec przy szkapie i dorównywać jej kroku. Jęzor musiał zwisać swobodnie a uszy latałać z góry na dół przy każdym susie. Tak więc niedojrzały czworonóg nie wiedział zbytnio co ma począć z zapachem Mai, zatem zignorował go zupełnie.
- Chłopaki, bierzta wozy i jedziemy. To zaledwie kilometr stąd. A potem już prosta droga do domu, za góry znaczy się- oznajmił Grunaldi. Konie szarpnęły, koła zaczęły toczyć się powoli, by potem nabrać odpowiedniego tempa. Brodaty mężczyzna na karym koniu jechał kilka metrów za nimi. Sposępniał i zmarkotniał w jednej chwili. - Przeklęte Ekkerundzie szlaki...- mruknął
-Panie Grunaldi, teraz już będzie pan bezpieczny. Znam trochę magii, Salazar chyba też. A właśnie... Czapka w sam raz?- spytała Eve poprawiając uzdę swej szkapie. -W górach może wiać. Mam nadzieję, że konie dadzą radę.
- Nasze dały to i wasze przejdą trasę w mig- dodał Grunaldi. Cały czas zbliżali się do owego miejsca. Z przeciwka rzadko kto szedł. Kompania właśnie minęła mury miasta i wyszła no owy feralny szlak.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #10 dnia: 02 Sierpień 2015, 14:26:31 »
I tak więc wybiegła na szlak, gdy krzątaniny przy oporządzaniu koni i wozów dobiegały końca i wiedziała, że to czas będzie na uroczy bieg i wybieganie nadmiaru sił i energii, której w Mai nigdy nie brak! Zniecierpliwiona opieszałością swojego właściciela delikatnie zawyła, lecz gdy dojrzała jego karcące spojrzenie by hałasu nie robić zaprzestała alarmowania całej okolicy swoim istnieniem!

- Ja znam bardzo trochę... jedno zaklęcie aby którym lepiej się nie afiszować... - Mówił półgłosem co by nie straszyć górala swoim kiepskim wykształceniem. - Czapka pasuje idealnie, dziękuję!- Odpowiedział z radością susząc zęby o tak :D . Jednocześnie delikatnie dźgając swojego pałasza butami co by nie zgubił i nie spowalniał ekipy mknącej szlakiem i trzymał się blisko wozu, delikatnie bo jeszcze gotów byłby zrzucić jeźdźca ten wredny typ. Po jakim ogierze i jakiej szkapie ten cholerny koński zad to ma...

- Nie ma takiej niegodziwości, która by nam była straszna, spokojnie, teraz już wam nic nie grozi. Ewentualnie bieda po ugoszczeniu mojego konia, nie dość że wredny to pochłania tony owsa, także radzę uważać goszcząc go w swojej stajni. - odpowiedział licząc, że choć trochę rozbawi to zasmuconego górala, nie znał sposobu by ukoić ból po takiej stracie, zwłaszcza, ze tym nie był zawistny mimo takiej dotkliwej straty...

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #11 dnia: 02 Sierpień 2015, 22:27:19 »
- Ooo z daleka mi z nim, skoro tyle je! Zima za górami jest ciężka, to niech chociaż owsa nie wyjada- odparł z konia Grunaldi.
-Wystarczy wyznaczyć mu dzienną dawkę, kilka kilogramów i sprawa załatwiona- uśmiechnęła się Eve. -I jak ty sobie konia wychowałeś, że taka wredota z niego!?- dodała jeszcze.
Wozy toczyły się powoli przez drogę poprowadzoną przez gęsty mieszany las. Prowadziła ona prosto na północ. Było przedpołudnie zatem słońce wznosiło się powoli w górę, choć i tak świeciło niemrawo wcale niewysoko nad horyzontem, a jego ciepło ledwo co dało się odczuć. Dodatkowo jechali przecież w cieniu starych, dostojnych, lecz bezlistnych drzew.
Taru węszyły zaciekle, Maya tak samo jak i Edgar. Ich ścieżki splatały się albo całkowicie rozmijały. Chłód im wcale nie przeszkadzał, choć para leciała z ich pysków, a i koniom z nozdrzy leciały białe kłębki.
- Dojeżdżamy, ojcze- powiedział Klemens. Rzeczywiście z oddali było widać bałagan na drodze. Jakiś podróżny ominął go obojętnie. Tak samo jak i ciała pozostałych członków ekspedycji zza gór... Psowate dotarły tam pierwsze, zwolniły kroku i stały nieruchomo. Czekały aż reszta dojedzie do tego pechowego miejsca.
-Niech Zartat ma ich w opiece- szepnęła mściciel. Na drodze leżało kilka ciał a czerwona jucha już dawno wystygła i wsiąknęła w niezamarzniętą jeszcze ziemię. Najpierw dwa konie z przebitymi bebechami. Dobre, silne i mocne zwierzęta poległy w tej nierównej walce. Potem ciała ludzi, dokładnie cztery, z kieszeniami wywiniętymi na wierzch. Zbóje nic im nie zostawili, nawet buty porozkradali.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #12 dnia: 02 Sierpień 2015, 23:10:42 »
- Tak to jest widzisz, gdy nie trzeba się martwić jadłem dla konia, a wredny jest... odpłaca się za lata, gdy byłem zdolny zmusić go do wszystkiego magią, dziś jesteśmy w innym położeniu i wyrósł taki cham... Ale jak to mówią, jest akcja i reakcje... dobrze mnie wkurzy to kupi się nowego konia a z tego da koninę! - Powiedział głośno do konia przystawiając usta do jego ucha, a teraz już kuc nie był taki cwaniak jak groźbę dosłyszał!

Gdy dojeżdżali a woń krwi przeplatała powietrze, Salazar wyczuł słodki żelazny zapach, który jak dobrze znał... tyle doświadczenia z krwią a dziś niewiele potrafił z nią zrobić... Ze zwierzyną również...

Na słowa Eve spojrzał na nią zaciekawiony.

- Niech Rasher da im skąpy posiłek... - Jednak powiedział to raczej do siebie.
- Bestialstwo... żeby żądza mienia była ważniejsza od życia ludzkiego... to niepojęte... Dobra! Zwinać ciała i na wóz tak? - Dopytał zeskakując z konia, oboje jak i Salazar tak I Pałasz poczuli ulgę w tym momencie, jeden, ze pozbył się ciężaru, drogi, ze wreszcie stopy dotykają ziemi!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #13 dnia: 02 Sierpień 2015, 23:19:58 »
- Tak... Dajcie do chłopców na wóz...- odparł posępnie Grunaldi. Nie chciał dotykać ciał. Pewnie pożegna się  z nimi na swój własny sposób. Później, w rodzinnej okolicy. Stał przygarbiony przy drzewach i obserwował to co zostało z jego dobytku i ludzi.
- Bierz, Klemens!- nakazał mu młodszy Eryk i razem wzięli ciało najstarszego brata na wóz. Potem jeszcze jedno ciało... Przykryli ich jakąś derką i zamknęli powieki.
-Pomożesz mi?- szepnęła Eve do Salazara. Nie chciała pytać Grunaldiego kto to, czy dobrze go znał, czy zasiadali wieczorami wspólnie przy piwie i grali w kości. Odpowiedź pewnie potwierdziłaby jej domysły. A wtedy zrobiłoby się jej jeszcze bardziej żal, że jego znajomi  w tej potyczce polegli. Chwyciła za ramiona mężczyznę, który zapewne zginął od kłutej rany w bok.
- Wracacie do domu, chłopcy- powiedział Grunaldi.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #14 dnia: 02 Sierpień 2015, 23:28:35 »
- Oczywiście, że pomogę, nie mogą tu leżeć, a sama nie możesz targać. - Powiedział i mrugnął okiem, stanął przed ciałem między nogami i wkładając ręce pod tułów mniej więcej na środku ciała w okolicach pośladków trupa uniósł w górę i powolnym krokiem kierował się do podstawionego wozu. Starał się by ciężar przy ramionach, który ogólnie jest największy a pani mściciel tam własnie chwyciła, był jednak chociaż proporcjonalnie po połowie rozłożony i nie musiała targać najcięższych partii ciała sama.

Gdy oboje włożyli ciało na wóz, Salazar zapierając się rękoma o krawędź wozu, podsadził się i włożył jedną nogę by następnie stanąć na wozie. podszedł do bezładnie leżących zwłok i delikatnie ciągnąć za ramiona po podłodze wozu przeciągnął je dalej, by kolejne ciała swobodnie się zmieściły. Szybkim krokiem zeskoczył z wozu i podszedł do kolejnych zwłok, analogicznie stanął między nogami chwytając ciało przy pośladkach, liczył na to, że Eve przyjdzie z pomocą do tych zwłok ^^ .

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #15 dnia: 02 Sierpień 2015, 23:44:01 »
-Nie takie ciężary się dźwigało- odparła Eve. Treningi w Bractwie dawały w kość. Szczególnie te, gdy była jeszcze rekrutem. Trzeba było nabrać krzepy i nie było taryfy ulgowej dla kobiet.
Pozostało jeszcze jedno. Trup miał twarz młodego chłopca o czystej, dziecięcej jeszcze cerze. Czyjeś dziecko... przemknęło dziewczynie przez myśl.
Jego także przetransportowali na wóz, ułożyli tak, by nie wystawał i przykryli. Szły chłody, ciała więc nie cuchnęły tak mocno i owadów wcale nie było.
- Dzięki wam. Odjazd- powiedział Grunaldi, gdy siedział na swym karym Góralu.
Za nim na Płotkę wsiadła także mściciel, chciała zostawić to okropne miejsce za sobą i jechać wreszcie na północ, by lepiej ją poznać. A może spieszyło się jej do ciepłego dworu Grunaldiego? Też możliwe.
-Wio Płotka!- Eve dźgnęła szkapę w boki a ta ruszyła posłusznie, choć ospale.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #16 dnia: 03 Sierpień 2015, 00:11:21 »
- Wiem wiem... ale nie godzi się samemu, gdy może ktoś pomóc, nie chciałem by to źle zabrzmiało. - Odparł lekko speszony.

Po zajęciu przez ciała miejsc należytych i ich zakryciu, podszedł do okrutnie przesiąkniętego złem ogiera i wiedzieli co teraz nastąpi. spojrzeli na siebie oboje wzrokiem żądnym śmierci drugiego a jakże! Ale jak to mówią, blisko jest od nienawiści do miłości, tak samo jak od pełni życia do śmierci. Także mimo wzajemnej niezbyt dobrze wyglądającej relacji, również zionęło przyjaźnią tylko mocno skrytą. Jak to mówią, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ani przeciwieństwem nienawiści - miłość, przeciwieństwem jakiegokolwiek z uczuć jest brak uczuć i ignorowanie, brak dostrzegania istnienia! Tak... Wiedzieli, że mimo chłodnej relacji de facto są sobie bliscy...

Włożył nogę w strzemiona i przekładając nogę nad grzbietem zajął swoje miejsce i poklepał po szyi delikatnie swojego Pałasza, można powiedzieć z delikatną czułością w podzięce, zapewne dlatego że jednak poczekał i nie nawiał mu z drogi!  Chwytając za lejce pognał Pałasza, by szedł dalej w pobliżu Płotki, pięknego wierzchowca, szkapy o tarantowatym umaszczeniu, biel i czerń, pojawiające się na białej sierści czarne plamki i centki. Podziwiał w milczeniu patrząc na bok. Jednak czując chłód poprawił czapeczkę na głowie.

- Opowiedzcie może o waszej wsi za górami, jak wam życie mija w tych hardych warunkach, z czego się utrzymujecie? My z Efehidonu Niewiele wiemy o górskich Terenach, mimo że sam zarządzam górskimi włościami, niewiele zajmują mnie sprawy przyziemne i życia, zwłaszcza teraz, gdy pod mój komisariat weszły wyspy Chatal i budowa stref życia w pustynnych warunkach, wręcz skrajnych a równie nieprzystępnych co góry. - Tak zapytał chcąc wywiązać jakąś rozmowę i oderwać gospodarza od myśli o śmierci kompanów podróży. Co rusz wyglądał na przód doglądając ganiającej i skaczącej po wertepach wśród krzewów Mai, cieszył się, że chociaż ona nie doświadcza uczucia śmierci i poczucia winy, które zawsze towarzyszy śmierci mimo, ze nie z naszych rąk "czemu nie zapobiegłem temu, czemu oni a nie ja?" Każdy zadaje sobie takie pytania, zwierzęta niekoniecznie, więcej zauważył, że zwierze inaczej na nią reaguje.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #17 dnia: 03 Sierpień 2015, 09:58:48 »
- Zwiemy się klanem Dwugłowego Orła - zaczął Grunaldi przybliżając się do jadących z tyłu Salazara i Eve. Jechali teraz równo, w jednym rzędzie. - Tak jak pan mówi... ÂŻycie na północy nie rozpieszcza, szczególnie że nasza wioska leży między niebezpiecznymi górami a wzburzonym morzem. Niebezpiecznie tam pływać statkami, co roku zdarza się, że zagubiony okręt roztrzaskuje się na skałach zwiedziony pozornie bezpiecznym  zejściem na ląd. Ale to pod powierzchnią kryją się niebezpieczne skały... Potem przez wiele miesięcy Morze Orathu wyrzuca ciała i inne szczątki. Hmm... Może coś przyjemniejszego teraz by was nie odstraszyć. Owiec mieszka tu z tysiąc razy więcej niż ludzi ha ha!- zaśmiał się serdecznie. Istotnie, górskie polany były idealny dla tych zwierząt. - Wełny mamy pod dostatkiem. I baraniny także. Spróbujecie jej, gdy dotrzemy! Oczywiście nie jest to bajkowa kraina... Chodzi wiele legend o potworach zamieszkujących jaskinie z czego wargi i wilki to najmniejsze zagrożenie. Demonów prawie się nie widuje, ale północnice czy inne licha bardzo często. Podobno ÂŚnieżny Potwór przemierza Góry Kolcze, na własne oczy widziałem jego ślady! Wielki skurczybyk. Nawet ja bałbym się spotkania z nim. Oprócz potworów mamy też i piękne dziewczęta. Może nie są tak egzotyczne jak na południu wyspy... ale podróżni z daleka chwalą ich zimną, surową urodę - mówił. A opowiadał z zachwytem i znajomością własnej pięknej, choć groźnej krainy.
-ÂŚnieżny Potwór?- prychnęła śmiechem Eve. Jakoś średnio w to wierzyła. -Chciałabym to zobaczyć! Pewnie zwykły niedźwiedź czy coś.
- Naiwna jest panienka... Widziałem jego ślady! Całkiem blisko szlaków.
Tymczasem podróżni zbliżali się do wyżyn. Szarych, rzadko porośniętych i mokrych. Choć miały w spobie jakiś tajemniczy pierwiastek skrywający ich potęgę i budzący zachwyt.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #18 dnia: 03 Sierpień 2015, 18:47:59 »
- Panie, ale śnieżny potwór... dużo istot zostawia dziwne nienaturalne i duże ślady. Mój dziad to specjalnie takie duże łapy miał porobione i drzewa podpalał, by straszyć dzieci odciskami w błocie, jakoby był to wielki gad zionący ogniem. Można się bać gdy się nie wie co to jest, warto by odkryć te ślady, wykorzystać psy pasterskie czy wilki i taru do odnalezienia tej bestii. Nie ma się czego bać, gdy jest wiadome czym to jest jak się temu przeciwstawić. Zapewne ustaliliście już rejon i miejsca w których przebywa, bo nie wierzę, ze nie próbowaliście tropić. - Liczył, ze góral opowie coś więcej tak brany pod włos swoich wąsów.

Jednak szczególnie w spokojnej podróży człowiekowi doskwierało zadowolenie z możliwości ujrzenia czegoś więcej, niż tylko zatęchłej swojej nory z podgrodziu, czy źle umeblowanej kancelarii sędziowskiej, obskurnych sal czeladzi krawieckiej czy innych miejsc niż te, które przychodziło mu oglądać codziennie i niemal bez przerw. Doglądając mieniących się szczytów górskich w oddali kiepsko iskrzących się w bledszych promieniach słońca, w wyżynach, płaskowyżach i pastwiskach co rusz porośniętych mniej gęstą zielenią, gdzie wszędzie towarzyszył widok osadzonej wody wzdłuż jak i wszerz pokrywającej i mieniącej skalne i ziemne tereny, których nie przykrywała zieleń.

- Cię się, ze dane nam było was spotkać w karczmie, dzięki wam nasza rozmowa nabrała też innego wymiaru i możemy uczestniczyć w tej przeprawie, gdzie dane jest nam się poznać, panie Grunaldi. Chociaż opisywana ziemia przez ciebie nie tyle jest groźna i niebezpieczna, co równie bardzo interesująca i budząca ciekawość. Jak panie sobie radzicie z demonami i północnicami? Czy takie nieuchwytne stworzenia, mordercze i krwiożercze nie są większym nękaniem, niż niespotkany dotąd śnieżny potwór? - Dopytywał jednak dalej.

- Eve, czy zostaniemy tam na dłużnej? W sensie w tejże wiosce? Może byśmy spróbowali pomóc w odnalezieniu tego "śnieżnego potwora", być może pan Grunaldi znajdzie chętnych myśliwych by zalpolować na to coś, czego się tak lękają? - Zapytał Eve przekrzywiając głowę na bok i patrząc na nią z dziwnym uśmiechem. Taki uśmiech, ze uśmiech nie wiadomo o co chodzi tylko widać uśmieszek.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #19 dnia: 03 Sierpień 2015, 20:40:13 »
- Proszę nie drwić z tego co mówię, bo będzie tak że podczas śnieżnej zawieruchy zapodzieje się pan z tyłu, zostanie sam, a śnieg przykryje nasze ślady. Wtedy obudzi się to, co najgorsze w leśnej gęstwinie. I być może wtedy znajdziemy pana po jakimś czasie, ale zamarzniętego oczywiście, tak że przy najdrobniejszym stuknięciu, posąg z pańskiego ciała rozpadnie się na kawałeczki- mówił złowrogim głosem, jakby próbował przestraszyć swych towarzyszy. Eve z początku nie nabrała się na tę opowieść, wszak każdy lud ma taką historyjkę do straszenia dzieci, ale teraz zaczynała brać słowa Grunaldiego na poważnie.
-Są niedźwiedzie, wilki, wargi, może to i zawierucha przemienia ich ślady na potężniejsze? Ja z zupełnie innych stron jestem... znad morza. Tam tylko topielce i duchy żeglarzy były postrachem dzieci.
- ÂŚnieżny Potwór bywa blisko szlaków przy naszej wiosce. Im bliżej Ekkerund tym tropy są rzadsze, więc możliwe, że w miarę zbliżania do domu spotkamy tych śladów więcej- Grunaldi zamyślił się i drapał się po brodzie. Rzeczywiście nie przyszło mu do głowy, że ktoś może robić sobie przysłowiowe "jaja". Jednak nie mógł dopuścić tej myśli do siebie. - A tropcie go sobie!- ocknął się nagle. - Ja dziwnych stworów się nie tykam- zakończył.
Skoro ojciec zamilkł, przemówił Eryk. - Demony staramy się unikać, ot co. Srebro każdy we wiosce ma to i się obroni. I nie zapuszczamy się daleko. Wszędzie chodzimy co najmniej w parze. Dziki teren to i przystosować się trzeba. Mamy psy...- wzruszył ramionami. - ...ofiar jest niewiele. Zaledwie kilka rocznie. A to pewnie i dlatego, że okolica nieprzyjazna, to i różnym stworom nie chce się tam mieszkać.
Dziewczyna przysłuchiwała się tym opowieściom o północy. Opowiadali o swojej codzienności, dla nich pewnie monotonnej. Z zasłuchania wyrwał ją Salazar.
-Hm? Ach, no wiesz... Moglibyśmy, jeśli tylko gdzieś na trasie znajdziemy jego ślady. Grunaldi mówił, że on głównie wokół szlaków się pląta. Mamy dwa taru więc czemu nie?
- Ocho! Za tymi wzniesieniami pewnie pada śnieg- przemówił Klemens. Rzeczywiście nad wyżyną unosiły się szare chmury, ale nie było dotkliwie zimno. Po prostu chłodno.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #19 dnia: 03 Sierpień 2015, 20:40:13 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top