Już było atunus. Słońce nie górowało już tak długo nad głowami, temperatury były niższe, rośliny mniej zielone, a dziczyzny na stołach coraz więcej. W końcu to oczywiste, że ta pora roku sprzyjała polowaniom. Można to było zaobserwować nawet w Obieżyświecie. Nawet tutaj wraz z nadejściem wieczora pojawiali się myśliwi. Również w pobliskiej okolicy było na co polować. Kilku zajęło stolik pod oknem, radosnymi okrzykami przywołując kelnerkę.
- Można tam spotkać zdecydowanie więcej kobiet - uśmiechnęła się elfka. Wydawała się bardziej zrelaksowana lub po prostu postawiła już wszystko na jedną kartę. - I nie ma chyba, co opowiadać. To trzeba zobaczyć, a jak już dokończycie - popatrzyła na jedzenie i alkohol - to możemy ruszać. Tam nie trzeba być umówionym, tylko znać hasło.
- A tak się składa, że ja je znam! - wtrącił Gustawo. Raczej nie z dumą, a po prostu by coś powiedzieć. Po czym wrócił do jedzenia.
Dragosani czuł się zdecydowanie lepiej. Za oknem było już praktycznie ciemno. Do Szarleja, odchodząc od myśliwych, kelnerka puściła oczko.
- Wybacz, że nie od razu poznaliśmy - zwróciła się do Szarleja elfka. - On tylko ostatnimi czasy śpiewa po zamtuzach, a ja siedzę w lesie - na te słowa Gustawo ani trochę się nie obruszył. Wydawało się wręcz, że one mu pasują.
- Inspiracja sama się nie pojawi. Trzeba jej szukać.
- Ja natomiast należę do Konkordatu i to chyba tyle z ciekawych faktów z mojego życia - uśmiechnęła się długoucha, ignorując komentarz barda, bo dyskusji o inspiracjach mieli już wiele, i dokończyła wino. Nie była najlepszym rozmówcą w momencie, gdy wiedziała, że niedługo w jej stronę posypie się wiele złośliwości, gdy dotrą już do przybytku kobiety, która rzekomo przepowiada przyszłość. Gustawo nie zabrał już głosu. To milczenie było dość nietypowe, lecz może po prostu również uznał się za nieciekawą osobę.
//: Jeśli chcecie, możecie opisać już wyjście z karczmy i znalezienie się na jakiejkolwiek ulicy. Będę za jakieś 2 godziny :]