Poznany mężczyzna nawet nie zauważył kaszlnięcia Dragosaniego ani hojnie obdarzonej kelnerki, którą wzrokiem odprowadzał Szarlej. W końcu nie była krasnoludzicą. Co całkiem pasowało do typowego wizerunku barda. Rzeczy nieistotne i takie, których nie warto umieszczać w balladach, należy ignorować. Chociaż, gdyby kanclerz Valfden miał płomienny romans z kelnerką, a hetman Valfden miał gruźlicę, to mogłoby się nadać na zwrotkę czy nawet całą pieśń.
- Znajomi Tinuviel są moimi znajomymi! - radośnie odparł bard. Jego uścisk był równie mocny, a dłonie zdecydowanie nie wyglądały, jakby całe swoje życie grał na lutni. - Chociaż... Nie wiem, czy wszyscy. Ci z Konkordatu są całkiem dziwni - zastanowił się, podkreślając ostatnie słowo uśmiechem. Wziął kufel dla siebie i skinął Dragowi, tłumacząc, że zawoła Nessę i dołączy do wampira i Kruka, choć wcale nie wiedział, że Kruk jest Krukiem, a wampir ma pewną ciekawą niespodziankę w rękawicy.
- Czemu nie powiedziałaś, że masz takie znajomości? Gin rozdają, a my możemy pogawędzić z gośćmi specjalnymi - powiedział, gdy dotarł do stolika, przy którym chwilę wcześniej siedział z Nessą. Długoucha oderwała swój wzrok od lutni, którą badała przez ostatnie kilka minut. Kto wie, może nawet potrafiła na niej grać. Różnie to bywa z elfami. - Chodź - rzucił jeszcze, chwytając w wolną dłoń jeszcze dwa kufle. W tym należącym do Tinuviel znajdowało się jeszcze wino. Drugi był pusty.
Nessa już wiedziała, że nie ma wyjścia. Rozejrzała się szybko po karczmie, wyłapując miejsce, gdzie siedział obecnie towarzysz Dragosaniego, a ten już miał do niego dołączyć. Nie było wyjścia. Od tego Nessa nie mogła się wymigać, chociaż bardzo dobrze wiedziała, że źle się to skończy.
- Czyli oni nie słyszeli o tobie... - powiedziała jeszcze, robiąc znaczącą pauzę i sugerując coś towarzyszowi.
- O Gustawo w stolicy jeszcze nie wszyscy słyszeli. Ale usłyszą! - odparł radośnie bez zająknięcia. Słysząc imię towarzysza, elfka z trudem powstrzymała śmiech. Jak widać, wszystkich ono bawi.
Po tej krótkiej wymianie zdań Tinuviel chwyciła lutnię i butelkę wina i udała się za bardem w kierunku stolika, przy którym przyjdzie jej pewnie spędzić kilka krępujących chwil. Od razu, jak się tam znalazła, uśmiechnęła się do Szarleja, którego nie znała. Odłożyła rzeczy, które miała w dłoniach i prawicę wyciągnęła w kierunku Kruka:
- Nessa. Lub Tinuviel - postanowiła nie bawić się w żadne zasady dobrego wychowania, bo mężczyzna wyglądał całkiem normalnie. Nie jak jakiś hrabia czy nowobogacki, który zrugałby ją za takie naturalne zachowanie.
//: Nie chcę decydować Drago, czy się już tam znalazłeś. Macie wolną amerykankę ;]