Niestety, dojechaliście do Bramy Eventarii, gdzie zatrzymało was dwóch strazników przywdziewających biel i czerwień, byli to ponownie strażnicy marchii.
- Stać! Co wieziecie gospodarzu? - zapytał jeden ze strazników, zaś oboje skrzyżowali glewie na bramie zagradzając koniowi wjazd do miasta.
- Ja z zapasami do miasta, zaś ten młody pan ma pomóc w zabiciu trablinów. - Powiedział wskazując ciebie.
- Tak, pracownicy w świątyni na szczycie góry mają z tymi stworzeniami problem. Jednak wóz i pan tutaj zostajecie, stąd zrobimy rozładunek, wie pan, ze wzdłuż uliczek z wozem pan nie przejedzie. - odparł strażnik na słowa gospodarza.
- Dobrze Vernonie, to pójdź aleją w górę miasta, na sam szczyt, tam ma być ta świątynia to tam już se poradzisz, jakby cuś, to tu je karczma w połowie drogi, możesz tam zajść też ci pomogą na pewno! Powodzenia i do zobaczenia! Może jak się szybko uwiniesz to i ze mną wrócisz! - Powiedział do ciebie gospodarz schodząc już z wozu i zdejmując płachty z wozu i pokazując zawartość, a były to skrzynie z owocami, pieczywem i mięsem, jako zaopatrzenie dla miejscowych gospód, zaczęli zbiegać się straż nicy i zabierać skrzynie do miejscowych zimnic, gospód i karczm.