No cóż, mężczyzna może i chciał pomóc, ale nie bardzo lubił rozpustne i zbytnio uwodzicielskie kobiety, które często stawały się w tym wszystkim wulgarne. Nie spodobało mu się więc, gdy Rina zaczęła wodzić palcem po jego klatce, jakby zaraz chciała go zaciągnąć w krzaki. Mężczyźni, mimo iż kobietom mogło wydawać się inaczej, mieli również swój honor i zasady. Dlatego też młody i przystojny elf delikatnie, lecz stanowczo odsunął dłoń kobiety, dając jej do zrozumienia, żeby się nieco powściągnęła.
- Wykłada czy studiuje? - spytał.
- Miło was poznać, panowie - powiedział więc Jurand, kładąc miecz na blat stołu i dając znać kusznikom, żeby opuścili i rozładowali broń. Ci pospiesznie zwolnili cięciwy, odstawili urządzenia i wrócili do swoich wcześniejszych zajęć. Dwóch z nich weszło na piętro, jeden przysunął sobie zydel, ostatni skoczył po dzban, w którym była woda.
- Wybaczcie, ale ostrożności nigdy dosyć. Zasiądziecie? - spytał, wskazując na wolne krzesła przy stole z prawej strony komina. Wolne były trzy, więc był luksus wyboru.
- Ten tutaj panicz - wskazał Funeris Gorna - to zaiste książę, nadworny samego Isentora I Aquila, króla Valfden. Jego miana wyjawić nie mogę, gdyż ślubował przed ołtarzem Ellmora. Ma wieść życie w ubóstwie i o prostych środkach, dopóki nie wypełni ślubów. Wybaczcie mu więc, drogie panie, małomówność i prostotę zachowań. - Zaraz potem zrobił wymowną pauzę, uśmiechnął się najpierw w stronę Gorna, potem dwóch kobiet. Uniósł szklankę do góry, wzniósł niemy toast na ich cześć i upił nieco, delektując się naprawdę przednim smakiem. Maurenki w mig pojęły, że powinny się oddalić i zostawić ich na chwilę samych. Klemens miał podejść dopiero za minutę, więc mieli chwilę czasu na wymienienie uwag.