Och, jakie ona miała ciało. Najedzony, z głową pełną wizji i wspomnień, wrócił do pracy. Leżeli właśnie na sianku w stodole, na piętrze, schowani za grubą krokwią, gdy usłyszeli kogoś idącego po drabinie. Aeger szybko wrzucił na siebie spodnie, znalazł koszulę, rzucił dziewczynie jej własną. Oczywistym było, że nie będzie jak się już wymsknąć niepostrzeżenie, więc musieli zadziałać inaczej. Dziewczyna schowała się za grubą balą, a on wyszedł z widłami do otworów, gdzie zrzucano na dół siano dla krów. Udawał, że cały czas ciężko pracował, rzucił jakieś krótkie przywitanie do dwójki elfów, którzy akurat tam się znaleźli. Oni, jak na złość, szli w miejsce, w którym niedawno spędził kilka upojnych chwil z kuchenną pomocnicą. Udał nagle, że złapał go mocny skurcz i poprosił, czy nie pomogą mu zejść na dół po drabinie, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Przejęli się na serio, ruszyli we dwójkę, odkładając widły na bok. Jakoś pomogli mu zejść, lecz Aeger leciał teatralnie przez ręce, więc i we dwójkę dostarczyli go do drzwi. Dziewczyna w tym czasie szybko zeszła na dół, wymknęła się drugimi drzwiami i zniknęła przed ich wzrokiem.
On za kilka minut wrócił, wziął na powrót widły i pomagał przy przerzucaniu siana.