//Mohamed:
- Nie trzeba. - Odpowiedział sternik. - Jesteśmy tutaj po to, abyście wy nie musieli zarządzać okrętem, babrać się takielunkiem ani sterem, z tego co dowiedziałem się od kapitana, jest to raczej wycieczka, a niżeli konieczność pracy, zatem polecam rozkoszować się widokiem morskich fal, zjeść coś, wypić, ponoć dosyć dobra ta jęczmienna... niestety jestem w pracy pić nie mogę. Z pewnością znajdzie pan co nieco zabawy i radości dla siebie, kapitan ma lutnię jakby chciał ktoś, można zagadać z pewnością użyczy dla rozbawienia podróżnych.
Po tych słowach uśmiechnął się serdecznie, po czym wrócił trzymać stabilnie ster i zarządzać obsługą żagli przez marynarzy.
- Nie powiem że dobrze, powiem, że wspaniale tańczysz. - Odpowiedział uśmiechając się. - Pożerać dusze... dobre określenie, powiedział bym, że nie mijające się w żaden sposób z prawdą, i nie jedną i nie dwie... - Odpowiedział delikatnie przygryzając wargę, nie umiał kłamać a wręcz przeciwnie, chciał wyzbyć się tego kłopotliwego faktu z jego życiorysu, chociaż ciężko byłoby o tym jakkolwiek dobrze i miło opowiadać.
- Dziękuję, za te słowa, to bardzo miłe i kojące dla mnie. Wierzę, że nie ma bieli ani czerni, tylko są różne odcienie szarości, chociaż i to nie napawa mej duszy radością lecz trwogą. - Powiedział, jednak i temat zszedł na inne tory tak i stosując się ku temu. W końcu, nie mógł pozwolić ujmować swoim wynajętym pracownikom! fortunę kosztowali! - Kucharzy-marynarzy mamy, z pewnością coś pospolitego przygotują z surowej żywności dla całej załogi. Chociaż na razie podróżni nie chcą odpocząć na tej wycieczce. Ale cóż, mało komu w dzisiejszych czasach podoba się błękit oceanu, morska bryza, wiatr opiewający nasze ciała i szum fal rozbrajających się o burty statku, dla mnie to jednak jest przyjemność....
- Wracając do kucharzy... Ja jednak mam dla ciebie inny specjał, który mam cichą nadzieję zasmakuje podany w dosyć niecodziennej oprawie. Specjalnie przygotuję na tę okazję. - Powiedział z radosnym uśmiechem.