Cała czwórka ruszyła według wskazówek Szeptuchy. Ork podziwiał tą spokojną okolicę przyglądając się zdrowej naturze, która była w pełnym rozkwicie. Woda miło szumiała mu w uszach a on zaczynał skupiać swoja wewnętrzną magiczną moc! Kenshinowi natura dodawała sił i pozwalała mu się niezwykle koncentrować czuł duże powiązanie jego duszy z przyrodą go otaczającą dlatego, nie wyobrażał sobie zmienianie tego co zdołał osiągnąć, ale jeszcze do stania się w pełni jednością z naturą trochę mu brakowało a nawet można, by rzec że dużo mu brakowało, ale starał się jak mógł. Pasterz będąc już w pełni skoncentrowany przyglądał się zmieniającym się lasom, które od mieszanych przeistoczyły się w iglaste tam usłyszał różne zwierzęta żyjące w harmonii i według swoich zasad, przez nikogo im narzuconych. Natura kierowała się sama, ale oczywiście interwencje człowieka często niszczyły ten ład i porządek, co smuciło orka w środku. W końcu jednak skupił się na dalszym marszu i wędrówce, gdyż zaczynały się pagórki, które zawsze męczyły orka albowiem nie był typem wędrowcy, ale radził sobie jak mógł aby nikogo nie zawieść. Ork pokonując tą przeszkodę szedł dalej wolnym krokiem rozglądając się i wreszcie towarzysze dojrzeli stado wypaczonych stworzeń oddalonych od nich na sporą odległość! Ork się zatrzymał, bo zdał sobie sprawę, że walka będzie ciężka a z drugiej strony każdy już wiedział, gdzie znajduje się wyrwa z płynną czarną rudą! Każdy wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić musieli oni powstrzymać zwierzęta a potem prędko zatamować wyciek! Kenshin był gotów do rzucenia zaklęcia, gdy chore zwierzęta zbliżą się zanadto do towarzyszy.