Gdy tylko przekroczyłeś próg, oślepił Cię blask pochodni. Ta część placu była wyjątkowo dobrze oświetlona, może z powodu zamieszkania.
Plac był okrągły, o średnicy dwunastu metrów. Wszędzie w okół stały namioty w barwach Valfden, gdzieniegdzie walały się stojaki z bronią i butelki po alkoholach. Po Twojej lewej dostrzegłeś mały plac treningowy, na którym obecnie przebywały dwa małe szkraby, ćwiczące starymi drewnianymi mieczykami. Były umazane błotem, a i tak śmiały się i szturchały.
Dalej po lewej, w głębi, dojrzałeś jakiś stary dom, niemal całkowicie rozwalony - jakby... zniszczony od pocisku katapulty.
Po prawej zaś była arena. Niewielka i prowizoryczna, na której walczyli gladiatorzy dla uciechy reszty społeczeństwa. Obecnie stała pusta.
- Chodź tutaj - Daris wszedł do jednego z większych namiotów. Sądząc po zapachu piwa i pieczeni, była to obozowa karczma.