Evening dojrzała najjaśniejszy w gwiazdozbiorze Skorpiona punkt - gwiazdę Antares. Układając się wygodnie i kładąc sobie ręce pod głowę, dziewczyna wpatrywała się przez chwilę w świetlisty migotliwy punkcik na rozgwieżdżonym niebie. Tak odległy, a wydaje się na wyciągnięcie ręki, jakby był w odległości rzutu kamieniem. Jakby można go było zdjąć z czarnego nieboskłonu i schować w naszyjniku, na pamiątkę. A gdy się go otworzy, będzie bił z niego blask jasnego światła przywołujący wspomnienia.
Co ją tknęło do takiej spontanicznej podróży z obcym? Przecież jeszcze wczoraj chciała zacząć prowadzić spokojne życie, zająć się wytwarzaniem najlepszych ubrań w zaciszu domowym, spać do południa, czytać dzieje kontynentu i Valfden. Wychodzić na miasto tylko wtedy, gdy słońce będzie zalewać ulice. Pozostać w domu gdy za oknem deszcz. A tymczasem, na wozie pod gołym niebem, jest zdana na Jacka'a i łaskę natury. Oby Ventepi czuwała gdzieś blisko, przecież każde stworzenie jest jej dzieckiem. Nad jasną głową Eve też mogłaby czuwać jakaś opatrzność. Potrzeba jej było poczucia, że ktoś nad nią czuwa, że nie jest zdana na siebie. I może Zartat też jest gdzieś blisko i podsunie jej w razie wątpliwości jakąś pomocną wskazówkę.
Tymczasem sztylet lekko zaczął ją gnieść w bok - właśnie to wyrwało ją z zamyślenia. Dzisiejszym dniem była wyjątkowo zmęczona. Ucieczka ze ślubu, potem to omyłkowe spotkanie z Tybaldem... Każde z tych wydarzeń niosło ze sobą konsekwencje, być może zauważalne dopiero w dalekiej przyszłości. Teraz jednak nigdzie się jej nie spieszyło. Jack dobrze powoził, mieli wystarczająco jedzenia, sakiewka nie była pusta, a ubranie jest czyste.
-Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to mów. Mogę nawet powozić, jeśli będziesz zmęczony- odpowiedziała. W zwyczaju miała troszczyć się i martwić, taka natura kobiety, choć, jak pokazały ostatnie godziny, czasem należy zadbać także o siebie. A może przede wszystkim o siebie?
Dalsze rozmyślania były już bardziej chaotyczne i rozmywały się, ciężko zbierało się myśli, gdy powieki zdawały się ważyć coraz więcej. Dziewczyna ułożyła się na drugim boku i z ufnością dziecka zasnęła.