Dhampir pokręcił głową, bo jaszczur mając tyle książek o archipelagu spodziewał się raczej szerszej wypowiedzi niż krótkie, nie mam pojęcia gdyż nikt tutaj, nie przeżył aby mógł opowiedzieć, o faunie i florze tego miejsca! Widocznie te książki zawierały jedynie architekturę i ważniejsze miejsca do zwiedzania, co nie zmieniało faktu, że nie wiadomo co można w tej dżungli!
W takich cichych nastrojach towarzysze dotarli na początek lasu tropikalnego, który o dziwo żył! Bujna roślinność taranowała drogę dla maszerujących, o wozach nie było co wspominać. Dobrze, że nasz dzielny kapitan dobył szabli i zaczął przedzierać się przez głusze obcinając wysokie trawy, gałęzie i pnącze swą szablą dzięki temu wyprawa ruszyła. Przemarsz przez pierwsze kilka godzin przeszedł dość łagodnie, choć później końca dżungli nie było widać, bo ciągnęła się ona kilometrami a poza tym nastała noc! Dhampirowi to nie przeszkadzało a znacznie pomogło. Dlatego, że poczuł nagły przypływ sił i mógł działać, ba nawet pomógł orkom i człowiekowi, którzy ciągnęli swe wozy dość nieudolnie w ciemnościach. Silvaster popychał wóz za wozem, który wyleciał z twardego traktu stworzonego przez twardą skalistą ziemię, by ta wyprawa mogła się szybciej zakończyć, ale gdy skończył przyspieszył swe tempo marszu.
Długowieczy z racji krwi wampira, która krążyła w jego ciele zaczął wyczuwać swoimi zmysłami różne szmery czy to hałasy. Dhampir nie przerwanie kręcił głową na boki i w górę starając się wszystko najdokładniej wyłapać, kilka razy nawet również pociągnął nosem, co okazało się złym pomysłem, gdyż smród orków dostał się do jego nozdrzy omal nie obalając potomka wampira. Jednak wydawało mu się, że do końca nie mógłby być pewien czy słyszy, tylko wiatr wypełniający tą ciszę czy też spadające odłamki wulkanicznie, nie miej jednak postanowił ostrzec resztę towarzystwa uprzednio wyciągając łuk z sajdaka oraz dobywając żelaznej strzały z kołczanu.
- Moje zmysły strasznie szaleją tutaj i do końca nie jestem pewien czy słyszę, tylko wiatr czy jakieś niezrozumiałe dla mnie szmery, ale bądźmy lepiej czujni i przygotowani na najgorsze.
Następnie zaczął się ponownie nasłuchiwać i przypatrywać otoczeniu, ale po chwili całą okolicę oświetlił nasz kapitan, który wypowiedział inkantację zaklęcia światła! Oczy Silvastera po chwili się przyzwyczaiły do migoczącego swatała, ale to mogła być najgorsza decyzja jaką teraz podjął Salazar, bo teraz wszyscy towarzysze byli widoczni i podani na talerzu dla wszelakich zwierząt!
Długowieczny skomentował to w myślach, żeby się jaszczur nie obraził znów. Co, on wyprawia? Chce nas zabić? Tak pytając samego siebie czekał na nastanie najgorszego.