- Zwykle jestem sama - odparła zgodnie z prawdą, lecz zupełnie beztrosko. Liczyła, że nie wyjdzie na odludka, ale inna, bardziej neutralna, odpowiedź nie przyszła jej do głowy. Dhampirów w swoim życiu spotkała kilku, ale zwykle zamieniała z nimi kilka zdań i tyle. Nie potrafiła ocenić ile w nich z matki, a ile z ojca. Może to jest równie dowolne jak u innych ras? - Samotne spacery pozwalają odpocząć, a wraz z hemis pewnie więcej czasu spędzę w stolicy niż w pozostałych miesiącach - uśmiechnęła się pogodnie. Miała naprawdę dobry nastrój. Poza tym w pewnym stopniu pozbyła się irracjonalnego strachu przed wszystkimi dookoła. Do czasu.
Jak się okazało, dość szybko wróciła natura Nessy. Już chciała kontynuować rozmowę z Silvą jakimś uprzejmym pytaniem, by go lepiej poznać, ale w zasięgu jej wzroku pojawiły się dwie postacie. Jednej nie znała, a drugą spotkała wcześniej. I nie było to najprzyjemniejsze spotkanie. Tak właściwie było ono jedną z przyczyn zniknięcia Tinuviel, która zwykle tak reagowała na rozmowy o wielkim przeznaczeniu, swoim pochodzeniu, czy piciu herbaty bez obecności gospodarza w jakimś rozpadającym się domku. Szczególnie, gdy to wszystko odbywa się w towarzystwie tajemniczego jegomościa o ogromnej, choć jeszcze nie do końca znanej mocy, który uznawany jest za wroga Valfden. Chyba coś się zmieniło...
- Nessa - długoucha skłoniła się pokornie. Możliwe, że trwało to zbyt długo, ale dało jej to chwilę na opanowanie się i przywołanie mniej spanikowanego spojrzenia. Za to pochwaliła się w myślach, bo głos jej nie zadrżał. To już jakiś postęp. Ale wiekowy elf zapewne i tak czyta w niej jak w otwartej księdze.