W takim spokojnym klimacie sobie szedł w międzyczasie wyciągnął sobie nóż, od tak dla swojego lepszego samopoczucia. Dhampir spostrzegł się, że nagle teren się nieco zmienił i trochę wypiętrzył nagle zaczęły robić się pagórki i lekko było pod górę , ale oczywiście nadal był to skraj lasu z łąkom nieopodal. Właśnie będąc na skraju lasu poczuł się nieswojo, a dawno takiego czegoś nie odczuwał. Dziecko świtu podążając dalej zorientowało się, że jest obserwowane przez kilka obiektów i już wtedy zaczęło się przygotowywać na kolejną batalię. Tak się właśnie okazało, bo po chwili usłyszał pomruk czegoś, czym później okazało się być trójką kresharów.
Silvasterowi nie dano dużo czasu na reakcje i, po sekundzie mierzenia zwolnił mechanizm trzymający bełta. ÂŻelazny pocisk miał krótki lot gdy kreshar, do którego mierzył wyskoczył w jego stronę obrywając w pierś. Grot żelaznego bełta bez problemu przebił się, przez cienką skórę stworzenia tym samym przebijając jedno z płuc. Zwierzak, po wyskoku legł u jego stóp dusząc się i starając łapać resztki powietrza zatoczył się jeszcze raz, po czym padł na amen.
Dziecko nocy nie mogło tracić więcej czasu i mając wcześniej przygotowany nóż rzuciło go chwytając mocno za rękojeść w kierunku drugiego dachowca, który zachodził go z boku. Miedziany nóż utkwił w czole kota aż po samą rękojeść. Kreshar zrobił wielkie oczy i zamarł na chwilę, jakby został zrobiony z marmuru by po kilku sekundach runąć w miejscu, którym stał. Widocznie ostrze noża uszkodziło dość poważnie płat czołowy i dlatego wydarzyła się taka nietypowa sytuacja. Tak czy siak umarł na miejscu nie odczuwając bólu.
Na placu boju pozostał jeszcze jeden zwierz, ale ten już doskoczył do niego, lecz dhampir musiał działać już inaczej, bo najpierw musiał odskoczyć do tyłu by uniknąć paszczy i ostrych zębów dachowca. To jednak zbyt wiele mu nie dało, bo leśny zwierz znów do niego dobiegł znów starając się go ugryźć w nogę, ale dhampir znów odskoczył do tyłu, a potem korzystając ze swojej naturalnej siły zrobił dwa kroki do przodu, a potem przeskoczył bestię w locie wyciągając srebrny sztylet. Jednak tuż po lądowaniu, dhampir poczuł łapy kota na swoich plecach, po czym poleciał z trzy metry do przodu na twarz. Wtedy do jego ust dostała się ziemia i ten niemiły posmak zagościł we wnętrzu jego paszczy, ale to nie było najgorsze bo stracił sztylet, który gdzieś tam poleciał. Jednak ta chwila czasu jaką otrzymał pozwoliła mu na obrót i zdążenie wyciągnięcia miecza. Kreshar już był w locie, by dosięgnąć zębami jego głowy i i niewiele mu brakowało, lecz dziecko świtu w ostatniej sekundzie zamachnęło się z lewej do prawej robiąc wielkie nacięcie na szyi z rany buchnęła krew, która zalała twarzy łowcy brudząc go całego, czerwona posoka nie oszczędziła również jego ubrania. W tym momencie jakby ktoś zobaczył Silavstera mógłby stwierdzić, że to dhampir pożywią się krwią zwierzęcia a kilka sekund temu cała ta sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej i to kreshar miałby paszczę pełnej przeklętej krwi łowcy. Teraz znów przygnieciony ciałem martwego zwierzaka zrzucił go z siebie i zaczął wypluwać nagromadzoną krew jak i resztki ziemi. Dziecko świtu nie musiało się nią odżywiać, co zawsze powodowało u niego obrzydzenie kiedy krew dostawała się do jego organizmu omal nie zwymiotował, ale udało mu się powstrzymać odruch organizmu. Najważniejsze jest to, że przeżył znów atak leśnych stworzeń. Teraz nim zabrał się za zbieranie rzeczy i trofeów rozglądał się i nasłuchiwał, czy znów coś nie czai się za skałami teraz mając miecz w rękach mógłby przystąpić do szybkiego kontrataku.
0x Kreshar
Pozostaje: 27 bełtów i 2 noże