Z ust wymknął jej się odgłos przerażenia pomieszanego z żalem. Biedne, małe taureńskie dzieci... Zamknięte w jakichś popieprzonych lodowych rzeźbach. Najpierw uderzyła w elfkę złość i nienawiść do tego, kto to zrobił. A potem przyszedł smutek i dziwne uczucie w jej wrażliwym elfim serduszku, które przecież pragnęło dla każdego dobra. I choć jego ciepło mogło roztopić lód, to przecież nie przywróci im życia. To było takie uczucie, jakby zobaczyć swojego małego, rozjechanego kotka na ulicy z językiem na wierzchu i wypadniętymi oczkami, całego we krwi - całkiem podobnie czuła się elfka, która z pewnością nie była przyzwyczajona do takiego okrucieństwa. Wychowana na elfim dworze, wśród ogrodów, porcelanowych ozdób i strojnych sukien, z rzadka doświadczała cierpienia. A tutaj spotkała się ze śmiercią całej rodziny i to zło uderzyło w nią nagle. Wszystkie negatywne emocje musiały znaleźć ujście. W tej chwili zdała sobie sprawę z tego, że na nic jej wesołe rozmówki, żarciki, zaczepki, radosne oczy. Bowiem żadna z tych rzeczy nie przywróci rodzinie życia.
Te ofiary były lodową wiadomością. "Kara czeka każdego bez wyjątku". Ale kara za co!? To właśnie nie dawało długouchej spokoju.
Elfka podeszła bliżej. Uniosła dłoń i delikatnie dotknęła lodowej trumienki w kształcie drzew. Chłód wzmagało dodatkowo poczucie, że ktoś zabił ich z zimnym sercem, bezwzględnie. Jak potwór albo zwykłe dzikie zwierze. Choć i one nie byłyby zdolne do takiego okrucieństwa. Oczy jej się zaszkliły. Na policzku poczuła jedną, ciepłą łzę. Na chwilę zapomniała o tym co ją otacza, nie słyszała słów maurenki...
Chwilę potem wróciła do rzeczywistości. Otarła łzę z policzka i spróbowała na to spojrzeć inaczej.
Okej... czyli... latające sople. Lewitujące nad ziemią i pod sufitem. Tajemniczo zawieszone w przestrzeni. Dwa drzewa - czy to jakiś znak, symbol? Złączone gałęzie mogły oznaczać... rodzeństwo? Połączone więzi, coś w tym stylu. I te kilka słów które miały przekazać wieść o tym, że każdy zostanie ukarany i nie będzie wyjątków...
-Hm?- rzekła słysząc pytanie Armin.- Ach, tak... Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam- oznajmiła, starając się aby głos jej nie drżał. Powoli uspokajała się. Co się stało, to się nie odstanie - tak sobie próbowała to tłumaczyć. - Nie mam pojęcia też jak to "działa"- dodała. -Magia? Być może. Albo zwykłe złudzenie.