Rzeczywiście wieczór był ciepły i przyjemny. Dlatego niektórzy odważniejsi mieszkańcy stolicy wybrali się na spacer. Albo po prostu musieli wyjść z domu i teraz spiesznym krokiem zmierzają każdy do swojego celu i schronienia. Jednak nie wszyscy będą mogli spędzić ten miły wieczór w przytulnej, domowej atmosferze.
Ogólnie w mieście panowała cisza. Tylko szczekania psa, albo stukot kopyt o kamienne uliczki przerywało tą dziwną atmosferę. Skądś dobywała się cicha i spokojna muzyka grana na flecie. Dość egzotyczna. Dalej, z głębi jakiejś bocznej uliczki, dobiegały szmery ale też jakby zduszone odgłosy kłótni. A dalej leżał pijany krasnolud i właściwie niczym się nie przejmował.
Uwagę Draga przykuło pewne poruszenie, które dostrzegł w jednym z okien kamieniczki.
Mała, drobna kobieta odziana w czarny płaszcz, z kapturem na głowie, pochylała się nad łóżkiem młodego małżeństwa. Potem dobyła sztyletu i poderżnęła gardło mężczyźnie. Tak samo okropnie postąpiła z kobietą. Na koniec podeszła do kołyski. Najpierw przyglądała się z uwagą niemowlakowi, który zakwilił, lecz chwilę potem także dziecko było martwe. Cała rodzina zamordowana we śnie. Trzy poderżnięte gardła jednej nocy, w jednym budynku, w jednym pokoju.
Tajemnicza postać zdmuchnęła świeczkę w pokoju a potem wybiegła na ulice Efehidonu.
Z mroku ciemnego korytarza wynurzył się strażnik. Od razu zainteresował się kobietą, gdyż krzyknął w jej stronę jakieś przekleństwo i ruszył w jej stronę. Uzbrojony był we włócznię i lekki pancerz ze skóry mógł wydawać się dość groźny. Jednak drobna kobieta poczekała aż mężczyzna ją dogoni. Złapała za włócznię uważając na ostry koniec, wyszarpnęła ją i kopnęła strażnika w brzuch. Miał strach w oczach. Zaczął błagać o życie, gdy zakapturzona postać zaczęła od niechcenia bawić się włócznią. - No, uciekaj.- rzekła do niego, a on bez chwili namysłu ruszył w przeciwną stronę biegnąc najszybciej jak mógł.
A potem splunął krwią i przewrócił się na twarz a w jego plecach tkwiła włócznia, która wyszła przez brzuch.
Kobieta ruszyła pospiesznie dalej, znikając w mrokach ulicy. Obejrzała się jeszcze za siebie, czy nie ma towarzystwa.