Gdy Mogul dotknął medalionu i na jego umysł opadła ciemność i chłód.
Ork poczuł zimny wiatr. Dla Bestii nie stanowiło to niedogodności, po prostu czuł, że jest zimno. Czuł chłód. Słyszał cichy szum wiatru. Gdy otworzył oczy spostrzegł, że znajduje się w jakimś mieście zasypanym śniegiem i lodem. Pod murami budynków piętrzyły się wysokie zaspy. ÂŚnieg pokrywał dachy domów. Część z nich zapadłą się pod ciężarem śnieżnej pokrywy. Z nielicznych martwych drzew zwisały sople. Wszędzie panował mrok jak w Hemis i dotkliwy chłód. Gdzieniegdzie w śniegu Mogul dostrzegł ciała. Blade i sztywne, zamarznięte. Nieznani mu ludzie i inne istoty. Lecz nie wszystkie były obce. W pewnym momencie dostrzegł Oczka, gdzieś tam błysnęła mu twarz Dragosaniego. Wszyscy martwi, pokryci zmarzliną i zagrzebani w śniegu. Ork zaczął poznawać to miejsce. Te znajome budynki i ulicę. To było Efehidon. Zamarznięte, jak po jakimś katastrofalnej zimie. Prawdziwej Zimie, kończącej wszystko, tak jak Hemis kończy rok. Kończącej istnienie.
I wtedy Mogul spostrzegł cień. Istotę stworzoną z cienia. Pojawiła się znikąd, ale Mogul odniósł wrażenie, że cały czas tam była. Mroczna, wysoka postać. O niewyraźnych konturach. Dało się rozpoznać zarysy rąk i głowy, na której widniał kontur czegoś w rodzaju korony, lub rogów. W miejscu twarzy ziała cienista pusta. Oczy lśniły zimnym, błękitnym blaskiem. Wtedy ork usłyszał głos bezpośrednio w umyśle. Jak ostrze sztyletu w zimową noc.
- Jesteś, przybyłeś do mnie... Sprowadzony, zwabiony do mnie... ÂŻałosny śmiertelny o małym umyśle... - Słyszał głos, wwiercający się w czaszkę, jakby przemawiała do niego sama śmierć. - Nic nie znaczysz... Ulegniesz mej woli... Bowiem jam jest Zamiecią... Jam jest Sargunaris! A ty... jesteś niczym... Ulegniesz... ulegniesz... ulegniesz... - Głos szeptał w umyśle orka. Cicho, powoli. Lecz nieustępliwie. Jak lodowiec.
Mogul zbudził się nagle. Po prostu otworzył oczy i odkrył, że wciąż stoi w grocie. Po wizji nie zostało śladu, lecz ork czuł spojrzenie Sargunarisa. Czuł jego wolę. A może tak mu się tylko wydawało.