Podszedł do drzewa, gestem przywołał Szeklana.
- Krew. To dobrze, chociaż jakiś trop. Szkoda, że nic nie mogę z nią zrobić... - powąchał ją jednak. Jego wyczulone zmysły, w tym węch poznały każdą cząstkę zapachu, jaki oddawał ten ślad. Rozglądną się jeszcze dookoła. Szukał innych plam na śniegu. Musiały być. Wciągnął głęboko powietrze.