Czekałem, czekałem aż się w końcu doczekałem! Okręty zaczęły się powoli zwierać, ale wciąż był pewien dystans do pokonania pomiędzy okrętami. A jedyne co można było w takim momencie zrobić, to elegancko rozbujać linę i przeskoczyć.
Szybko zbiegłem po schodkach na główny pokład, wskoczyłem na sznurową drabinkę i zacząłem się wspinać. Kiedy tylko znalazłem się przy pierwszym bomie, błyskawicznie zacząłem szukać jakiejś dość sporej liny którą mógłbym się przetransportować na drugi okręt.
Po krótkim poszukiwaniu, odnalazłem odpowiednią kandydatkę, zwisającą z wyższego bomu, a sięgającą aż do połowy dolnego masztu. Szybko wciągnąłem koniec liny do siebie, po czym mocno nią szarpnąłem, aby mieć choć trochę pewności że się trzyma. Po czym mocno ją trzymając skoczyłem w kierunku Czarne perły.
Przyznam na początku przymknąłem oczy, ale kiedy poczułem szarpnięcie liny od razu je otworzyłem, natomiast moje dłonie mocniej się zacisnęły.
Kiedy tak się huśtnąłem prawie udało mi się dostać na pokład, lecz nie uwzględniłem jednego. Otóż że będąc na wysokości drugiego okrętu należy się złapać czegoś, albo po prostu się puścić. Tak więc lina zgodnie z prawami grawitacji zaczęła wracać na swój macierzysty okręt.
Ale dzięki wszelkim bogom, ta lina wciąż miała swoją siłę napędową ze mną na końcu, że bujnąłem się znów na Czarną Perłę. Ale tym razem wykorzystałem okazję i ledwie, bo ledwie ale złapałem jedną z drabinek.
Gdy tylko znalazłem się na drabince, zrobiłem trzy kroki w dół i zeskoczyłem na pokład. Na którym nim przeciwnicy na mnie zwrócili całą swoją uwagę, wyjąłem jeden z pistoletów i szablę.
Co prawda znajdowałem się teraz w paszczy lwa, ale w miarę dobrze uzbrojony. Tak więc błyskawicznie mając w dłoni pistolet, wycelowałem w jednego z piratów. Szybki strzał był dość celny, bo trafiłem jednego na wysokości serca, lecz po prawej stronie klatki piersiowej.
Szybko odrzuciłem rozładowany pistolet i wyciągnąłem drugi. W tym momencie zaatakował mnie jeden mieczem próbując ciąć od lewej. Zwinnym piruetem ominąłem cios i ciąłem szablą, niestety pirat zdążył sparować, w konsekwencji czego nastąpiła wymiana ciosów. Nie mogąc przełamać jego obrony postanowiłem zwrócić się do pewnej podłej sztuczki, która mężnemu rycerzowi na lądzie by nie przystała. No ale że nie byłem na lądzie, a tym bardziej rycerzem więc szybko odskoczyłem krok w tył i wystrzeliłem w przeciwnika, trafiając go gdzieś w klatkę piersiową.
10x
Pirat12-2=10 żelaznych kul