Zignorowałam owe dziwne uczucie, przejmujące, zmuszające do myślenia nad dokonanym przed momentem, a nawet przed kilkoma latami czynem. Dawno już nauczyłam wygłuszać swoje sumienie. Skrupuły już dawno zmusiłby mnie do samobójstwa, gdybym przejmowała się każdym morderstwem, nawet tym popełnionym w imię dobra. Otrząsnęłam się i przypięłam miecz i szablę do pasa, zgarnęłam pistolety, amunicję i drugi sztylet, po czym podeszłam do konającego kultysty.
- A teraz powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi - spojrzałam mu w oczy. Rana brzucha była niewątpliwie poważna, ale ciągle żył, a to znaczy, że mógł mówić.