Podróż minęła relatywnie spokojnie. Przynajmniej ta jej część od zawalonej kłody. Gorn kierował się drogowskazami, skręcał w odpowiednie strony i bardzo szybko i łatwo dotarł do miejsca swojej podróży, wsi Tannenberg. Tutaj, jeżeli wierzyć legendom i starym bajaniom, miała kiedyś miejsce jakaś większa bitwa, o której już mało kto pamięta, poza lokalnymi bimbrownikami. A trzeba wam wiedzieć, drogie dzieci, rycerze i paladyni, że bimbrowników w Tannenbergu jest od liku. Z tego właśnie żyją.
Wioska była przykładem typowej ulicówki, gdzie wzdłuż głównego szlaku pobudowano chaty, gospodę, dom sołtysa, jakiś sklepik, niewielki spichrz i coś tam jeszcze - w każdym razie nic nadzwyczajnego. Karczma znajdowała się na początku wioski, dom sołtysa na końcu. Gdzieś tam na szczycie pagórka po prawej, kawałek za głównym kompleksem zabudowań, znajdowała się następna chata.