Dziewczyna na widok małego, dziwnego, lekko zmutowanego trablina położyła dłoń na podarowanym mieczu, który miała przy pasie. Wiedziała, że jeśli tylko trablin skończy obsikiwać śnieg, to zauważy ją, czy usłyszy nierówny oddech.
- Hej, ty! - krzyknęła w końcu do niego, powiadamiając o swojej obecności. Wiedziała, że jeśli będzie z nim walczyć, to nie może zrobić tego w lesie; na otwartej przestrzeni pewnie jej będzie łatwiej. Dłoń, na wszelki wypadek, wciąż spoczywała na trzonie ostrza.