No i śmigali tak sobie, gawożąc o tym i owym, a czasem nawet tamtym i siamtym. Czas mijał im w kompletnej beztrosce i wbrew oczekiwaniom tłuszczy karmionej animacjami Pixara pod zmarzniętymi nosami nie nosili jeszcze lodowych sopli. Eric zaś ubolewał właśnie szczerze nad tym, że do systemu nie zaimplementowano opcji błyskawicznej podróży, kiedy tauren po raz trzeci już karmił go opowieścią o tym, jak jego ukochana - Mućka - postanowiła ogolić dla niego nogi. Opowieść przechodziła potem w nieco bardziej dramatyczne tony, kiedy rzuciła go dla taurena o bardziej majestatycznym porożu i lepszym sianie w spichlerzu. Właśnie wycierał słone łzy Corrteza podręczną chusteczką, gdy wpadła mu do głowy idealna nazwa dla jego domku - Rogate Ranczo! W istocie dobra ona była, nim jednak zdążył ją lepiej przemyśleć wyrosły przed nim drzwi do Obieżyświata.
- No to jesteśmy - stwierdził to, co oczywiste wszem i wobec było, po czym gestem zaprosił rogatego do środka.
- Mięso przynieślim! - krzyknął w stronę oberżysty, który pewnie ze stresu i podenerwowania pod nieobecność Erica obgryzał paznokcie, chyba że obecny wygląd był dla nich naturalny.