Zaskoczona, spojrzałam do tyłu, jednak ta informacja tak poprawiła mi humor, że od razu ruszyłam wykonać zadanie. - Już lecę! - Wiedziałam, że to jest najlepszy moment, aby gwizdnąć te klucze i zabrać co trzeba w momencie, gdy na pokładzie nie będzie zbyt wielu ludzi. Nie miałam pojęcia, gdzie jedzą kapitan i reszta, ale miałam nadzieję, że nie miało to miejsca na statku. Tym jednak miałam martwić się później. Wchodząc na statek, wydarłam się na cały głos - OBIAD! KAPITAN, SZKUTNICY, CIEÂŚLE - TAM GDZIE ZWYKLE! RESZTA W BARAKACH! - Powtórzyłam tą informację kilka razy przebiegając po pokładzie. W trakcie wykonywania tej czynności obracałam się na wszystkie strony, idąc nieco nieostrożnie. Oczywiście celowo, kierując się prosto na kapitana i wpadając na niego. W momencie uderzenia, moja ręka powędrowała prosto do torebki w której trzymał klucze. Zamiast nich wylądował w niej jeden z moich noży do rzucania w celu wyrównania ciężaru, po czym zręcznym ruchem na powrót zamknęłam torebkę. - Oj przepraszam, najmocniej przepraszam! - Zaczęłam przepraszać kapitana, próbującego złapać równowagę. Klucze w tym czasie bezpiecznie spoczęły już w miejscu w którym prędzej znajdował się ich zamiennik. - Na prawdę nie chciałam!