Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że tamten też sobie poradził. Nie było jednak aż tak kolorowo. Dwa białe cielska leżały martwe.
-Nic ci nie jest? Trzymasz się? Musimy pomóc twojemu koledze - odparłam z troską, po czym razem podeszliśmy do biedaka, który pewnie nawet nie był świadomy, co się stało. -Wygląda nieciekawie... Ale nie znam się na tym aż tak. Może trzeba będzie go gdzieś zanieść, by ktoś go lepiej opatrzył i podał jakieś leki... - mówiłam, przyglądając się na w pół owiniętemu kikutowi. Częściowo to tak jakby moja wina... stwierdziłam w myślach ze smutkiem.