No to poszliście. Droga do celu minęła Wam zaskakująco szybko, bo było to niewiele ponad 230 metrów od drzwi tawerny. Po dotarciu na miejsce stwierdziliście niezwykle precyzyjnie, że studzienka w istocie była domknięta dość niestarannie. Okrągła kratownica o średnicy dokładnie 55 centymetrów ułożona została pod lekkim kątem w stosunku do wybetonowanego nadbrzeża portowego. Stwarzało to oczywiście zagrożenie utknięcia, potknięcia, lub cholera wie co jeszcze. Słowem, jak ktoś miał w życiu pecha to to miejsce mogło pozbawić go jeszcze pięknego jak z reklamy pasty do zębów uśmiechu.
Tymczasem do opuszczonej latarni zbliżała się łódź, a dokładniej rzecz ujmując dwie łodzie wyładowane po brzegi towarami. Sześciu rosłych mężczyzn odzianych było w czarne kolczugi i kaptury zasłaniające twarze. Wiosłowali równo, bardzo szybko skracając odległość od opuszczonego budynku. Nie mogliście tego wiedzieć, ale to Ci sami ludzie, których chwilę wcześniej spotkał Thoran, również wysłany na misję przez Tedda.