Progan wysłuchał słów marszałka z pokorą
- Nie było w mym zamyśle przeinaczać Twoich słów, marszałku. Jednakże każdy z nas inaczej postrzega otaczający go świat. Dla Ciebie my przychodzimy żądać i terroryzować miasto, ale jak sam rzekłeś, nie jesteś magiem i zgaduję, że nie czytasz w myślach, bo oczytałbyś nasze prawdziwe racje z jakimi przychodzimy. Tak samo My nie czytamy twoich i możemy oceniać tylko po tym co sami widzimy. Co zaś do tytułów... Im wyższe stanowisko i urząd, tym niżej chylić musi się ów osoba, aby służyć innym. Nie można więc przekładać sprawy okoliczności naszego przybycia nad sprawą w jakiej przybyliśmy, bo gdy ktoś tak robi, dając upust swoim niezadowoleniom, głupcem musi być nazwany. - mówił całkowicie wzruszony, spokojny i opanowany.
- Powiadasz, żeście dali nam wszystko, czego wcześniej chcieliśmy. Nikt nas nigdy nie wyrzucił z pałaców, z miast, z błotem nas nikt nie mieszał. Przybyliśmy rozmawiać, a nie żądać. Co niektórych na tej sali zaślepia widać zabawa jaką jest słowna przepychanka, kiedy trzeba działać a nie droczyć się. Co niektórzy nie widzą też istoty sprawy, bowiem nie przez grzechy świata las toczy choroba, nie z tym przychodzimy. Na miejsce naszej egzystencji otrzymaliśmy Wieczną Puszczę, tam czcimy swą boginię i opiekujemy się dziełem stworzenia. Miejsce to jednak jest skażone Złem, mieszkacie tu od dawna, pewni byliśmy, że wiedząc o tym skierowaliście nas właśnie tam. Kto wie, może był w tym boży palec? Marszałku... kończąc powoli. Dla naszego bezpieczeństwa i spokoju nie musicie robić nic, każdy z nas to wie, tak samo wie to Jego Wysokość Król. Prosiliśmy o skrawek ziemi i jego otrzymaliśmy. Opiekuje się nami Matka, a my opiekujemy się jej dziećmi.
- Mówisz, żeśmy chcieli pokazać swą potęgę. Nie jest to słuszne stwierdzenie, jednakże moje kolejne słowa zrozumie tylko osoba wierząca lub poświęcona słusznej sprawie. Myśmy są jak te ziarna piasku, które miesza się z botem i depcze pod sandałem, ale utrzymujemy ich stopy, przez co nie zapadają się. Cichy i pokorny, o co prosi - dostanie. Tak, to święte słowa, pełne mocy. Jakże jednak mielibyśmy pokazać naszą bezradność wobec toczącej las zarazy jak nie przychodząc tu z każdym, kto takiej pomocy potrzebuje. Pokazaliśmy wam ogrom problemu i ogrom klęski jeśli nie zaradzi się temu. Pokazaliśmy wam, że nie o siebie, ale o swoim braci mniejszych martwi się nasza dusza. Nie czas więc na spory, marszałku. Nie czas na utarczki. Nasze kultury różnią się, inne obyczaje nami rządzą i do innych jesteśmy przyzwyczajeni. Zapewniam, że wszystko to co się stało, miało uzmysłowić wam wagę zadania z jaką przychodzimy. I jeśliś zauważył znajomość moich powiedzeń... Miast rozmawiać o chorobie lasu z Jego Wysokością Królem, dyskutujemy z Tobą, marszałku, o niezadowalających Ciebie okolicznościach. W tej sprawie należy radzić i działać, pochylić się nad problemem z jakim przychodzimy. Nie można zaś się unosić ponad to innymi sprawami. Bowiem tylko pusty kłos wywyższa się na łanie nad inne i lśni w słońcu ponad innymi. Pełny kłos gnie się do ziemi, tak i mądry człowiek pochyli się pośród innymi. Jeśli nie chcesz nam pomóc tedy ubolewamy, ale przyszliśmy tu do Jego Wysokości Króla i z nim rozmawiać mieliśmy - rzekł Progan, odwrócił się od Gordiana w stroną tronu królewskiego i pochylił głowę przez królem.