- Obawiam się, że może to nie być porywająca historia - westchnął, sięgając pamięcią ku dawnym czasom, kiedy jeszcze żył na kontynencie, niepomny istnienia portalu. Był wówczas młody... i głupi.
- Urodziłem się w mieście Harton 26497 roku I ery. Jak się pewnie domyślasz, niewiele z tego okresu już pamiętam. Jak pewnie w przypadku każdego z nas był to czas brudnych pieluch, ssania piersi, raczkowania i wolnego poznawania świata. Harton było miastem podobnym do Efehidon. Wielkie, zatłoczone, pełne możliwości, ale i niebezpieczeństw. W okresie mojego dorastania król i jego świta nie cieszyli się zbytnim poparciem ludu. Nieliczni rojaliści byli mieszani z błotem przez opinię publiczną. Plebs domagał się kogoś, kto zaprowadzi porządek, zmieni coś, przywróci miastu dawny blask. Płonne życzenia hołoty, która o niczym nie ma pojęcia - urwał i zamyślił się, odganiając dłonią muchę sprzed twarzy. Jego oczy wydawały się zaszklone, jakby na źrenicach wyświetlano mu projekcję ubiegłych lat, do których nie chciał wracać.
- Byłem wtedy młody, głupi i ambitny. ÂŁudziłem się, że mogę coś zmienić. Zatrząsnąć tym miastem. Ludzie mnie lubili. Popierali. Stanowiłem zagrożenie dla starych wyg na wygodnych stołkach z kabzami wypełnionymi brzęczącymi monetami. Nie podobało im się to, że rosnę w siłę. A oni wiedzieli, jak wykorzystać moją młodzieńczą butę i porywczość. Uwiodła mnie dziewka, córka jednego z szlachciców. Pewnie domyślasz się do czego doszło - uśmiechnął się zawstydzony.
- Czasami myślę, że naprawdę coś do mnie czuła. Ale jej ojciec miał na nią duży wpływ. Kiedy nasz związek się wydał... A wydał się dość spektakularnie, możesz sobie wyobrazić - szturchnął elfa łokciem w zawadiackim geście.
- To było kiepsko - skonstatował. - Co więcej, musiałem się dość szybko ulotnić. Umiejętność tego, jak się zdaje, jest jedną z niewielu rzeczy, jakie zachowałem z poprzedniego życia. Tak mniej więcej znalazłem się tu, na Valfden. Nie żałuję. Choć czasami wracam pamięcią do tych dni, rozpatrując wszystkie błędy, które popełniłem - zasępił się. - Nie z żalu. Uważam, że moje życie zmieniło się na lepsze. Taki jednak mam z natury charakter, że lubię do wszystkiego podchodzić jak perfekcjonista. Rzadko się udaje - zarechotał, choć w jego śmiechu nie było krzty wesołości.
- Dobra, koniec bajdurzenia - zaśmiał się, tym razem nieco weselszy. - Pilnuj się. Wjechaliśmy do lasu. Jako elf pewnie czujesz się jak w domu.