Po kilkudniowym rejsie czułam się nieco specyficznie. Choć przywykłam do pływania po morzach, to jednak długo tego nie robiłam, uchroniłam się co prawda od choroby morskiej, jednak zaraz po zejściu na ląd poczułam, jak ten zachowuje się w sposób nieprzystający do typowych zachować stałej ziemi. Po chwili jednak odkryłam, że to po prostu rodzaj choroby lądowej, którą szybko zwalczyłam. Ciało zbytnio przywykło do kołysania statku.
- Ciekawie tu... - mruknęłam, nie zwracając się do nikogo konkretnego i przyglądałam się okolicy.