Autor Wątek: Coś z innej beczki.  (Przeczytany 1662 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline JarlOlaf

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 2
  • Reputacja: 3
Coś z innej beczki.
« dnia: 19 Czerwiec 2014, 19:57:35 »
 Witam serdecznie wszystkich czytelników. Na forum trafiłem przypadkowo wpisując w Google "kto mógłby ocenić moje opowiadanie". Wyskoczyło mi to forum, jeden z forumowiczów opublikował swoje opowiadanie czytelnicy ocenili je itp. itd. Chciałbym, aby ktoś znalazł czas przeczytał moje opowiadanko i je ocenił. Z góry dziękuję za waszą opinię i poświęcony czas.
 Oto moja praca pod tytułem: "ÂŁzy szaleńca"
 ÂŻyczę miłego czytania.
   Wiatr grał między drzewami, zmuszając liście do tańca. ÂŁania biegnąca między drzewami w skupieniu słuchała świstów i szmerów. Liście muskały jej futro, a kopyta podrywały runo leśne.
   Grzmot, rozerwał cały świat i zadudnił między drzewami. ÂŁania padła, las stał się czerwony i zamglony. Wyczerpana zamknęła oczy, aby nigdy ich nie otworzyć.
   Pierwszy strzał Dominika, pierwszy w życiu. Celny, śmiertelny i precyzyjny. Chłopak usłyszał gratulacje od swojego ojca. Pierwsze polowanie i za pierwszym strzałem taki sukces! Obaj załadowali ciało na pakę półciężarówki Forda. Gdy Dominik chciał wsiąść do szoferki ojciec zawołał go do siebie. Chłopak podszedł i ze zdziwieniem zobaczył, iż ojciec daje mu piwo. Długą godzinę spędzili na rozmawianiu i piciu zimnego piwa. Kolejną godzinę jechali do domu, słuchając jedynie warkotu silnika.

   Weekend minął szybko, wręcz w mgnieniu oka. Dominik, jako jedyne nastolatek chodził do szkoły z uśmiechem na ustach. Całe dwa długie dni pościł i czekał na spotkanie z Justyną, jego dziewczyną. Wiedział, iż jako jeden z niewielu chłopaków w jego wieku uprawia seks, a w dodatku Justyna była doskonała w te klocki.
   To jak się ruszała i co potrafiła zrobić ze swoimi ustami oraz piersiami, sprawiało, że Dominik na samą myśl czuł podniecenie. Pierwszy raz zrobili to cztery miesiące temu, poszli na spacer za miasto i zrobili to na łące. Tak jak postanowili Justyna wzięła koc a on prezerwatywy. Stosunek był nieco pokraczny i dość krótki, jednak w mniemaniu Dominika zaspokoił ją tak jak tego chciała. Tak jak potem powiedział kolegą: „Kułem ją jak robotnik mur dłutem”. Jego pryszczaci koledzy słuchali w milczeniu i narastającym podnieceniu, kiedy opowiadał o jej skaczących piersiach i jędrnym tyłku.
   Podczas krótkiego sprintu, zwanemu przez niego seksem, dziękował ojcu za motocykl, na który poderwał Justynę.

   Przed szkołą zaparkowało czerwone Audi A4. Wysiadła z niego pani Rybicka. Ada Rybicka uczyła w liceum chemii. Wszyscy nauczyciele szanowali ją, a uczniowie określali, jako: „Najlepszą dupe w szkole”. Dominik przepuścił ją w drzwiach podziwiając tyłek w idealnym kształcie dojrzałej brzoskwini.
   Po przejściu przez próg zobaczył Justynę siedzącą na parapecie. Niewiele myśląc podszedł do niej.
-Hej skarbie. –Powiedział i spróbował ją pocałować. Dziewczyna obróciła głowę, usta trafiły w policzek.
-No hej. –Powiedziała. –Musimy pogadać.
Zimny dreszcz przeszył ciało Dominika: -O czym chcesz rozmawiać? –Spytał.
-O nas. Głównie o mnie. –Powiedziała zeskakując z parapetu. –Tłumisz mnie.
-Jak to? –Spytał.
-Nie rozwijam się przy tobie…
-Mamy po siedemnaście lat. Jak ty chcesz się rozwijać? –Wtrącił.
-Oj nooo… chodzi o seks. Ty na mnie, ja na tobie. Seks jest jak taniec, umiejąc dwa kroki nie wygrasz tańca z gwiazdami, czasami trzeba zatańczyć tango albo walca.
   Ceglany rumieniec wystąpił na twarz Dominika, kątem oka widział patrzące na nich dziewczyny: -Mów ciszej. –Szepnął.
-Mówię cicho. –Odpowiedziała nie zniżając tonu.
-Możemy spróbować inaczej. –Powiedział.
-Nieee, znalazłam już innego.
   Dominik pobladł, wszystko wokół zawirowało: -Ty, ty! Czy ja nic dla ciebie nie znaczyłem? –Spytał.
-Tak, trochę. –Mruknęła. –Ja już idę, ty też już spadaj.
   ÂŁzy napłynęły mu do oczu, odwrócił się na pięcie i odbiegł. Nie chciał, aby ktoś widział jak płacze. Wybiegł przed szkołę oszołomiony, otarł łzy i ruszył w stronę ulicy Miodowej, jego znajomy sprzedawał w tamtejszym sklepie monopolowym. Trzydzieści złotych wierciło się w jego kieszeni. Kupi sobie pół litra i zaleje w trupa: Tak! Wspaniały pomysł! Pomyślał.
   
   Szósta lekcja minęła, a Dominika nie było w szkole. Adę zmartwiła jego nieobecność na lekcji chemii. Widziała go rano, kiedy wybiegł ze szkoły.
   Zaraz po dzwonku na przerwę, zakończyła pracę. Podreptała do swojego Audi i odjechała z piskiem opon. Dobrze wiedziała gdzie uczniowie przebywają w czasie wagarów.

   Stara szwalnia zbudowana z czerwonej cegły stała opuszczona od wielu lat. Białe auto zaparkowało na placu porośniętym krzewami i małymi drzewami. Ada wysiadła z samochodu; smutny, bełkotliwy śpiew uderzył ją w uszy. Ruszyła w stronę zniszczonego budynku.
   Pamiętała jeszcze kilka wykładów o psychice młodzieży ze studiów. Musiała połączyć fakty: rano widziała jak rozmawiał z Justyną, a potem wybiegł z płaczem. Boże, jestem idiotką. Pomyślała. Jasne, że go zostawiła. Pewnie teraz leży tam pijany jak świnia.
   W środku zobaczyła tańczącego Dominika, zasłoniła usta wykrzywione przez uśmiech. Chłopak przytulony do butelki żubrówki przestępował z nogi na nogę, mrucząc pod nosem smutną melodię. Idąc w jego stronę zauważyła dwie plastikowe butelki po tanich winach, pieszczotliwie zwanych „Bombami”.
-Dominik. –Zaczęła. Chłopak spojrzał na nią przekrwionymi oczyma.
-Czego? –Mruknął niewyraźnie.
-Co się stało? –Spytała, próbując do niego podejść.
-Weź spierdalaj! Nie jesteśmy w szkole nie? A ja nie stoję pod tablicą. –Powiedział, bełkocząc i sepleniąc.
-Odwiozę cie do domu. Jeśli chcesz?
-Nie chce! Spierdalaj!
   Rozmowa trwała jeszcze godzinę, w końcu Dominik uległ. Ada zabrała go do swojego domu i zaparzyła gorącej herbaty z cytryną. Jej narzeczony dziwnie na nią spojrzał, kiedy go przyprowadziła. Kobieta wytłumaczyła mu wszystko, Witek pocałował ją w policzek i pomógł zaopiekować się Dominikiem. Po tym jak chłopak wypił swoją herbatę i zwymiotował, mężczyzna przeprowadził z nim długą, męczącą rozmowę. Gdy zraniony kochanek poczuł się lepiej podziękował im i wyszedł z domu.
   
   Miesiąc minął w mgnieniu oka, każdego dnia Dominik widział swoją byłą z jej nowym chłopakiem. Ten frajer( jak nazywał go Dominik) chodził do trzeciej klasy. Porzucony były chłopak chciałby go pobić, ale tamten spuściłby mu lanie życia. Ewidentnie chodziła siłownie miał całkiem spore mięśnie i na pewno umiał, bo komuś przyłożyć.
   Porzucony chłopak mało jadł, mało pił, mało spał. Dużo polował, brutalnie i bezlitośnie. Strzelał coraz celniej i pewniej, wyładowywał cały gniew na leśnych zwierzętach. Mordował, skórował i patroszył swoje zdobycze. Wiele czytał o broni i technikach łowieckich. Czyścił i podziwiał broń ojca: dwa potężne obrzyny, dwa sztucery oraz jednego Sharps ’a.
   W piątkowe wieczory jeździł na swoim Harleyu, wielokrotnie śledził Justynę. Dziewczyna często przesiadywała w licznych klubach, oczywiście towarzyszył jej frajer. Dominik każdego takiego wieczora wracał do domu płakać w poduszkę.

   Nadeszła sobota, ostatni dzień życia Dominika oraz kilku innych osób. Tego wieczoru był w domu sam. Myśli wirowały w jego głowie, chłopak wszedł do gabinetu swojego ojca i z szafki na broń wyjął jeden z obrzynów.
-Jeden strzał. –Powiedział do siebie. Jeden strzał i konie, ze wszystkim koniec. Naładował pistolet nabojem, którym można by zabić słonia. Przyłożył lufę do skroni i zamknął oczy.
   Z pod zamkniętych powiek popłynęły łzy, rzucił broń w kąt. Płakał chwilę nie spuszczając wzroku z broni leżącej na dywanie. Otarł oczy z palących go łez. Podniósł obrzyna i położył na dębowym biurku, z szafki wyjął bliźniaczy pistolet oraz trzy paczki z amunicją. Załatwię to dziś. Pomyślał.
   Założył na grzbiet skórzaną ramo neskę, do kieszenie nasypał amunicji. Kilka minut później wyjechał z domy na swoim Night Rod Special. Nie założył na głowę kasku, lubił czuć wiatr we włosach. Przejechał przez kilka głównych ulic przedmieścia, przy migającej białym światłem latarni skręcił w małą, wąską alejkę, gęsto posianej kubłami na śmieci i kartonowymi pudłami. Zostawił tam motocykl i zasłonił kartonami.
   Kilkanaście metrów dalej stał dom Justyny, naprzeciw wylotu alejki. Dominik wyjrzał na ulicę, aby zobaczyć czy nikogo tam niema. Przedmieścia poszły już spać. Ulice świeciły pustkami, noc byłaby bezdźwięczna gdyby nie brzęczenie latarni. ÂŚciskając w dłoniach obrzyny, spięty przeszedł przez ulicę. Ze skrzypnięciem otworzył furtkę i po kilku sekundach stał już przed frontowymi drzwiami. Wziął głęboki wdech i zapukał, dłonie waz z bronią ukrył za plecami.
   Słyszał jak ktoś podszedł do drzwi i przekręcił klamkę. Otworzyła mu roześmiana matka Justyny. Uśmiech znikł z jej twarzy na widok byłego chłopaka jej córki.
-Dominik… co ty…
Strzał prosto w głowę rozerwał jej czaszkę i mózg na strzępy. Dominik w furii przeskoczył nad jej ciałem, na kanapie siedziała nieznana mu podstarzała para. Oni także zginęli pociski rozerwały ich ciała. Z łazienki wyszedł przerażony ojciec Justyny, spojrzał na ciało swojej martwej żony pozbawione głowy, następnie na swojego kolegę z pracy i jego partnerkę leżących martwych na kanapie. Bezwiednie oddał mocz, Dominik parsknął szaleńczym śmiechem. Mężczyzna dostał w brzuch, siła strzału wepchnęła go powrotem do łazienki.
   Szaleniec szybko przeładował broń i pobiegł schodami na górę, zostawiając za sobą salon pomalowany na nowy czerwony kolor. Na piętrze wyłamywał kolejne drzwi. Nikogo tam nie znalazł.
-Kurwa mać! –Przeklął.
   W oddali wyły syreny policyjnych samochodów, morderca musiał się śpieszyć. Wybiegł z domu, a na ulicy powitał go tłum gapiów. Teraz wszyscy widzieli jak wygląda. Przeklął w duchu.
   Trzy samochody policyjne obstawiły dom od frontu. Chłopak pobiegł na tyły do obszernego ogrodu, w pościg ruszyło za nim sześciu policjantów. Gdy Dominik był już niemal na szczycie muru osłaniającego tyły posiadłości, jeden z policjantów postrzelił go w łydkę. Chłopak spadł na trawę, przed śmiercią powalił jeszcze dwóch policjantów.
   Jeden strzał i koniec… tyle wystarczyło aby pozbawić Dominika życia, celny strzał z policyjnej broni. Prosto między oczy.

Offline Nocturn

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 1818
  • Reputacja: 2258
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Coś z innej beczki.
« Odpowiedź #1 dnia: 22 Czerwiec 2014, 17:26:17 »
Opowiadanie trzyma w napięciu, choć mogłoby być dłuższe.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Coś z innej beczki.
« Odpowiedź #1 dnia: 22 Czerwiec 2014, 17:26:17 »

Offline JarlOlaf

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 2
  • Reputacja: 3
Odp: Coś z innej beczki.
« Odpowiedź #2 dnia: 22 Czerwiec 2014, 19:28:04 »
Bardzo dziękuję, za opinię ;)

Milten2000

  • Gość
Odp: Coś z innej beczki.
« Odpowiedź #3 dnia: 30 Sierpień 2014, 00:01:46 »
Gratuluję pomysłu, sam chciałem kiedyś napisać jakieś opowiadanie, ale mi nie wyszło.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Coś z innej beczki.
« Odpowiedź #3 dnia: 30 Sierpień 2014, 00:01:46 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top